2016/12/29

Święta - przed i po

Nareszcie jest już po świętach.
Cała latanina, sprzątanie i wydawanie pieniędzy już za mną. No może poza ostatnim.
Przed świętami byłam na małym jarmarku




Poza drobnymi rzeczami kupiłam też Kurtosz i coś do picia




Moje okno wygląda teraz tak


Może zostawię na stałe.
W pewnym sklepie dorwałam w swoje łapki coś ciekawego


 
Prawdę mówiąc to nie miałam jeszcze czasu spróbować ich.

Na koniec moja kolejna zdobycz do kimonowej kolekcji która dzisiaj przyszła. Oto męski pas Kaku obi.



2016/12/16

Nowe kimono

Tak. Mam nowe kimono, a dokładniej yukatę czyli letnie kimono. 
Okazja się pojawiła całkiem przypadkiem, zainteresowana byłam innym a udało mi się dopaść yukatę i dołączony pas obi i dwa paski do wiązania w miatę rozsądnej cenie. Nie mogłam nie kupić.
Poniżej zdjęcia robione telefunem 

 
 

Przechadzając się po pewnym sklepie zauważyłam takie oto świąteczne cuda

 
Nie. Nie kupiłam ich.
W innym sklepie dorwałam takie małe gadżeciki

Pomadko błyszczyko coś
 
  i rolka z tuszem? nie wiem jak to zwać, szkoda że był tylko żółty kolor

 
 
 Kiedyś może wspomnę o pozostałych pierdółkach jakie kupuję. Oj jest o czym pisać.

Co jeszcze robiłam poza pracą od czasu Xmascon a czego dawno nie robiłam? Piłam wino!


Na koniec moje plany na Sylwestra. Pomijając fakt iż będę pracować w ten dzień do 15 to reszta będzie wyglądać obiecująco

2016/12/09

No i kolejny Xmascon za nami

Troszkę mi zajęło napisanie czegoś na temat konwentu. Tyle co przyszłam do pracy czekała mnie częściowa inwentaryzacja, potem myłam okna na wysokościach - mieszkam na drugim piętrze w starej kamienicy gdzie sufit ma tylko 3 metry wysokości, a n koniec mi się nie chciało.

Zacznijmy od piątku. Po pracy spakowałam się i planowałam iść wcześniej spać. Tak, plany planami ale o 23 jeszcze jedna manga do przeczytania i jeszcze jedna i jeszcze jedna.
W sobotę pobudka o 3 rano. Śniadanie, ogarnąć się i na autobus. Tym razem zdążyłam na ten który planowałam. Niestety wsiadając do autobusu zgubiłam jeden łańcuszek. Wściekła na siebie dojechałam do Katowic. Miałam czekać na znajomych jakieś pół godziny i razem mieliśmy pojechać busikiem do Krakowa.
Cóż. Nie chciało mi się czekać, a wcześniejszy busik już stał. Skorzystałam z okazji.


Na żywo widok był lepszy.
Częściowo mi się przysnęło.

W Krakowie dawno mnie nie było więc troszkę się pogubiłam na dworcu. Sprytna ja udałam się do jakiegoś kiosku spytać o drogę. Dziewczyna zdenerwowana przez wcześniejszego klienta pomachała w byle jakim kierunku i odrzekła że tam gdzieś jest informacja. Trudno w następnym sklepie Pani przerwała rozmowę telefoniczną i wyjaśniła dokładnie gdzie jest informacja. W informacji następna miła Pani pokierowała mnie dokładnie tam gdzie chciałam. Wiedziałam czym mam dojechać na przystanek Downa, nie pamiętałam tylko gdzie jest przystanek na dworcu. Tak to jest jak jeździ się autem na konwenty.

Dumna z siebie czekając na tramwaj z biletem z automatu który nie chciał wydać mi dwóch i zjadł mi 20 groszy. Widziałam dosyć dużą grupkę rzucających się w oczy ludzi zmierzających w to samo miejsce. Czego ja się nie nasłuchałam w tramwaju. W tym momencie poczułam się staro i nie na miejscu. Z przystanku prosta droga pod szkołę a tam kolejka. W kolejce zajęłam miejsce około 8:50 a do budynku wchodziłam parę minut po 10.



Kolejny etap polegał na znalezieniu wolnego kawałka podłogi. Niestety wszystkie sale przerobione na sleepy były już wypełnione. Najbardziej ciekawym miejscem był kawałek z ławkami. Trudno pod ławką też się człowiek zmieści i nikt nie będzie chodził nad głową a i na ławce można spać.
Rozłożyłam się na dużym obszarze bo miało dołączyć jeszcze parę osób. Czekając na nich mogłam wskoczyć w coś wygodniejszego.







W sumie to nie zdążyłam na te atrakcje na które chciałam bo stałam w kolejce więc do godziny 14 nie miałam większych planów. Mogłam przejść się po szkole i rozejrzeć co gdzie i jak. Podobało mi się co zrobili na sali gimnastycznej.





Jako że miałam czas to zaczęłam wydawać pieniądze. Co kupiłam będzie później.
O godzinie 14 odbyła się atrakcja taneczne. Przyznam szczerze, że była to moja pierwsza atrakcja od nie pamiętam kiedy na której byłam od początku do końca.  Przez dwie godziny tańczyłam, ruszałam się i dobrze się bawiłam. Tylko niektórzy ludzie dziwili się że gorset mi nie przeszkadza.



Do konkursu cosplay nie bardzo miałam planu co robić więc chodziłam bez celu i wydawałam pieniądze. Spotkałam paru ciekawych ludzi, poniżej zdjęcia ich strojów.













Byłam nawet na panelu o Oni osoby z ostatniego zdjęcia.

Następnie przyszedł czas na cosplay. Miejsce miałam nawet bardzo dobre.












Największą głupotą było rozprucie poduszki z pierzem podczas jednej scenki i każdy czy chciał czy nie po chwili był cały pokryty pierzem. A ja stwierdzam, że mój telefon robi lepsze zdjęcia od aparatu.

Całkiem przypadkiem po konkursie stworzyłam ze znajomymi węża do którego dołączyła większość ludzi. Dużo osób robiło zdjęcia, poniżej 'pożyczone' jedno z nich


Tradycyjnie organizatorzy zaczęli częstować barszczykiem. Dobry był, zdjęć brak. Jakoś mi wyleciało z głowy żeby strzelić zdjęcie.
Później skręciłam jeszcze na dziwne azjatyckie filmiki, reklamy i nie wiadomo co jeszcze. Jako że 'bal' czy jak to zwać powoli rozkręcał się a mi nie chciało się czekać aż się ludzia zaczną porządnie bawić poszłam spać.

Pobudka w niedzielę o 8 rano, tak spałam dłużej niż w domu. Szybko się ogarnąć, częściowo spakować, zrobić kolejne zakupy. Myślałam że nie bardzo będę się bawić w niedzielę a tu taka niespodzianka, udałam się na karaoke. Nie pamiętam już na którym konwencie byłam ostatnio na karaoke. Oj, przez około godzinę trochę pośpiewałam sobie. Był SOAD, Rammstein, Papryczki i jeszcze parę innych. Wręcz rzucało mnie do mikrofonu. To był bardzo dobry pomysł.

Około godziny 13 zbierałam się na tramwaj. Czyli jeszcze jakieś pół godziny siedziałam przed walizką. Na dworcu wpadliśmy na jakieś burgery i frytkasy i dopiero o 15 miałam busik do Katowic a o 17:30 byłam w domu.
Powroty bywają smutne. Większość trasy do Katowic przespałam.



Warto wspomnieć też o wszystkich pysznościach jakie czekały na wygłodniałych konwentowiczów.




 Herbatka zawsze musi być.


Gdybym wiedziała że ten zielony blok jest taki dobry to kupiłabym jeszcze z 5 sztuk.



Ośmiornica była bardzo dobra.

Rybka z fasolką

i z bananem

Jeżeli chodzi o moje włosy to usłyszałam że nie mogą być prawdziwe bo za dobrze wyglądają i czy przypadkiem nie noszę peruki. Nie tak teraz one wyglądają


Ja widzę tylko że farba mi nierówno łapie się na włosach.
Na koniec już pozostało mi tylko pochwalić się łupami.













Konwent oceniam bardzo dobrze i na pewno za rok się wybiorę na kolejną edycję.
To już na pewno koniec