2015/12/20

Trochę infromacji

Wpadam tylko na chwilę żeby poinformować iż z końcem listopada uwolniłam się od tej niedojrzałej osoby jaką była moja współlokatorka.
Nie pisałam wcześniej bo jakoś nie miałam czasu. Przeprowadzka swoje kosztowała, do teraz jeszcze nie ułożyłam moich książek i mang. Jakoś tak nie potrafię się zmobilizować. Do końca roku się wyrobię, chyba.

Ostatnio zafarbowałam sobie włosy na ciemny brąz, czego nikt nie zauważył. Zdjęcia nie będzie, nie chciało mi się robić. Może na koniec roku coś wrzucę. Może jakieś podsumowanie jak wyglądały z początkiem roku a jak wyglądają teraz. Muszę tylko odkopać zdjęcie z początku roku.

Z początkiem grudnia wybrałam się na konwent do Krakowa. W następnym poście będzie więcej informacji na ten temat.

Byłam też na warsztatach wiązanie chust furoshiki. Też o tym opiszę później.
 
No to chyba tyle. Więcej będzie następnym razem.


2015/11/11

Trudne sprawy " Histeria współlokatorki"

Wpadłam na genialny pomysł. Opiszę całą tę historię w formie trudnych spraw. Ale dopiero jak się wyprowadzę, jak już będzie po wszystkim i jak spojrzę na to wszystko z innej strony.
Tak się złożyło w mojej obecnej pracy że ciężko u mnie z dniami wolnymi. Albo mam na 5 rano albo na 13-14 do pracy. Dochodzą też soboty i niedziele, nie wszystkie tylko co drugą. Nie jest źle, ale ciężko po powrocie do domu jest zmobilizować się do przejrzenia moich graciszów. A jest tego sporo. W marcu przenosząc się o zaledwie 3 lub 4 ulice zajęło mi to cały jeden dzień. Chodzi o te większe rzeczy. Część przenosiłam powoli przez 2 tygodnie. Następne 2 tygodnie porządkowałam wszystko. Teraz znowu muszę się spakować i przenieść. Mam zdecydowanie za dużo rzeczy. Dlatego mając jeszcze trochę czasu do przeprowadzki chcę przejrzeć wszystko etapami i wyrzucić część. 
Jak można się domyślić dzisiaj miał być taki dzień. Niestety zaczęłam z małym poślizgiem bo obudziłam się po 11. Czyli o całe 4 godziny za późno. Nie bacząc na zaledwie 13 stopni w pokoju wyskoczyłam z ciepłego łóżka i poszłam zrobić sobie śniadanie. Skończyło się na jogurcie zagryzanym paluszkami i ciepłej herbacie. Z herbatą było trochę zabawnie bo moja kochana współlokatorka pozbawiła mnie obu czajników, jednego elektrycznego i jednego na gaz. Dobra, elektryczny przyniosła od rodziców to mogła go sobie zabrać w każdej chwili. Gorzej się ma sprawa z tym drugim gdyż był on zakupiony za nasze wspólne pieniądze więc mam do niego takie same prawo. Ona stwierdziła że to też czajnik od jej rodziców i mam o nim zapomnieć. Nazwała mnie idiotką i stwierdziła że mam się leczyć. Najlepsze było na koniec. Stwierdziła że ktoś grzebał przy oświetleniu w jej pokoju i że musiała z latarką szukać rzeczy. A wystarczyło spojrzeć czy z korkami wszystko w porządku. Oskarżyła też mnie o zabicie jej kwiatka i mam go odkupić. Ciekawe, bo w kuchni jest tylko bluszcz jej, reszta jest moja i ma się bardzo dobrze. Wszystkie moje kwiatki mają się dobrze. Przez ten czas wspólnego mieszkania to ona wyrzuciła ze swojego pokoju może 2 lub 3 kwiatki, ale to ja niszczę wszystko.
Nie wiem jak można być tak żałosnym, bo dla mnie ona już nie będzie nikim więcej. Zmarnowałam przez nią prawie cały rok czasu, nie bardzo mam gdzie mieszkać i nie mam już moich skromnych oszczędności ale to ona jest wielką ofiarą. Stwierdziła że od wielu lat zapominam jak inni maja i że źle ją traktuję. No, to dobry powód żeby ze mną zamieszkać. 
Będę miała okazję jutro na japońskim ją zobaczyć. Sensei ma urodziny i na pewno ona coś przygotuje. Oj ciężko mi będzie powstrzymać żeby nie powiedzieć jej paru rzeczy które muszę zachować na sam koniec. Cóż jak już palić most to raz a porządnie. I tak już teraz wiem że stanę się dla niej drugą panną S którą uporczywie śledzi na jej instagramie i obmawia na lewo i prawo. Ona jest tak fałszywa ze już się gubi w tych swoich urojeniach.

2015/11/04

Nadciągające zmiany

Znowu miało być o czymś innym ale znowu wypłynęła inna sprawa.

Po tym jak moja współlokatorka bezczelnie zachowała się w moje urodziny obraziła się bo według niej nie miałam prawa zdenerwować i że nie usłyszała ode mnie dziękuję za to co dla mnie zrobiła.

Nie widziałyśmy się, unikała mnie. Jak się przypadkiem dowiedziałam od drugiej znajomej co planuje zrobić na koniec roku napisałam do niej o co chodzi i że chcę wiedzieć na czym stoję. Łaskawie po dwóch dniach napisała mi, z pominięciem jakichkolwiek zasad ortografii, z wyrzutami jak to zniszczyłam jej coś ważnego w życiu, jakby to była moja wina że chłopak nie wytrzymał bezczelnego zachowania i z nią zerwał. Określiła jak to ma mnie dość i podkreśliła ze trzy razy ze będzie szukać nowego mieszkania. Co oznacza że mam czas do końca grudnia żeby znaleźć nowe mieszkanie i się przeprowadzić.

Stwierdziła że nie mogę zostać na tym mieszkaniu bo nie oddam jej kasy którą włożyła w remont mieszkania. Tak, ale kto kazał jej przemalowywać swój pokój jak nie było potrzeby? I pewnie będzie chciała żebym oddała jej pieniądze za wszystkie meble które zakupiła sobie do pokoju. I jeszcze przepraszać na kolanach że nie siedziałam cicho jak zaczęła mnie obrażać.
Odpisałam na spokojnie, że chcę się spotkać i porozmawiać jak dorośli ludzie. Jej reakcja była bezcenna. Zaczęła przeklinać i jeszcze bardziej mnie obrażać. 

Miałyśmy umowę że za sprzęty które są na raty jedna spłaci drugą jak się wyprowadzi. Więc piszę że będzie musiała oddać mi połowę pieniędzy z tych które dałam na pralkę, lodówkę i kuchenkę. Jej zdaniem, cytat: "gówno mi się należy bo gówno włożyłam w to mieszkanie" koniec cytatu. 
No tak przez prawie rok siedziałam jak pasożyt na JEJ mieszkaniu i nie płaciłam za nic i tylko śmieciłam.

Oskarżyła mnie też o bycie fałszywym przyjacielem. A to że przez ostatnie 8 miesięcy wytrzymywałam jej pseudo-urojeniowo-marudne zachowania. Zdarzało się że sama musiałam sprzątać łazienkę żeby móc się umyć, albo kuchnię żeby przygotować posiłki w czystości. Blacha z piekarnika którą pobrudziła czeka już piąty tydzień na umycie. Nie tknę jej, już m nie zależy. Przez ten cały czas ona nigdy nie pozamiatała nawet podłogi, a w pokoju ma delikatnie mówiąc chlew. Byłam przy niej i tolerowałam wiele, ale to się skończyło.
 
Swoim zachowaniem rozpieszczonej trzynastolatki ostatecznie doprowadziła do tego że nawet jak jej przejdzie ta złość na cały świat, a na pewno jej przejdzie jeszcze w tym miesiącu, ja już nie zmienię zdania, wyprowadzę się jeszcze w listopadzie. I sama będzie musiała zapłacić sobie za wszystko w grudniu.
Szkoda że tak się to potoczyło, ale są jakieś granice.

Każdy popełnia jakieś błędy, moim było zamieszkanie z nią.

2015/10/20

Na zakończenia dnia

Było pięknie. BYŁO.

Wstałam, poszłam do pracy na 12 godzin. Nie było upierdliwych ludzi. Jakoś czas szybko zleciał. Nawet wygrałam w zdrapce 20 zł. Parę osób nawet złożyło mi życzenia. Nie wiem czy pamiętali czy powiadomienia na fb zrobiły swoje( zawsze miałam ukrytą datę urodzenia) czy ktoś inny im przypomniał. Nie jest to ważne. Nawet matka była dla mnie miła jak do niej przyszłam i pamiętała o urodzinach. Stwierdziłam że poczekam na ojca. Było dobrze. BYŁO. Przyszli znajomi, wręczyli mi prezent. Dostałam cały zestaw mangi Hellsing. Cóż, mogę sobie odhaczyć z listy tę serię. 

Ojciec przyszedł po godzinie 20, złożył mi życzenia, pożartowaliśmy. Potem poszłam ze znajomymi do Ministerstwa posiedzieć. Okazało się że jest konkurs drużynowy. Zgłosiliśmy się. Na trzy drużny zajęliśmy pierwsze miejsce. Było wspaniale. BYŁO

Dzień byłby lepszy od każdego normalnego. Mogłabym nawet stwierdzić że były to najlepsze urodziny jak dotąd albo jedne z lepszych. BYŁY, ale moja współlokatorka stwierdziła chyba inaczej. Musiała powiedzieć coś czego nie powinna mówić w TYM dniu. Nie mogła się powstrzymać i kłapać tą swoją gębą. Jednym stwierdzeniem zepsuła wszystko, cały dzień i wszystkie plusy, dobre rzeczy przestały mieć znaczenie. Po raz kolejny mogę te urodziny zakwalifikować do tej grupy gdzie rodzina i przyjaciele zapominają, gdzie ja jestem chora, gdzie wolałabym się nie urodzić. 

Takie były moje urodziny. BYŁY

2015/10/19

Mała niespodzianka

Obiecałam coś napisać. Pierwotnie miało to być o czymś innym ale no po prostu nie mogę. Właśnie wybieram się do pracy, tylko 12 godzin stania. Czuję się cudownie. Ledwo co wyzdrowiałam - czyli nie do końca pozbyłam się kataru.
Głównym powodem mojego wpisu jest to co dostałam od senseiów w piątek. Przyszłam w połowie zajęć prosto z pracy. Oglądali Kintarou, bajkę o silnym chłopcu mieszkającym w lesie jak to siłował się z misiem i takie tam. Polecam. Po zajęciach wręczyli mi torbę



Zaglądam do środka




Myślę sobie, nie..

I słyszę ze jest to stare kimono od żony senseia, którego już nie nosi. Normalnie bym usiadła z wrażenia ale byłam w takim szoku ze zapomniałam. 
Jest to najlepszy prezent jaki mogłam dostać tuż przed urodzinami. Poniżej więcej zdjęć.




Jest przecudowne. Wczoraj po pracy je założyłam. Zajęło mi to tylko 16 minut, trochę wyszło mi się z wprawy. Kiedyś może wrzucę zdjęcie jak w nim wyglądam.

2015/10/14

Japoński, koreański, kolorowanki i Bob twiom wujem

Mam tyle do napisana że nie wiem od czego zacząć. Może najlepiej będzie jak zacznę od momentu na którym skończyłam ostatnio.

W pracy, tak mam pracę, jest normalnie. Nawet mnie chwalą, zobaczymy jak długo to potrwa. Mam cichą nadzieję że bardzo długo.

Wrzesień skończył się jakiś czas temu ale nie było okazji opisać jak to było z Japończykami. W dużym skrócie zużyli dożo wody bo aż 10 kubików poszło, przy czym ja zużywam na miesiąc maksymalnie 2, prądu poszło dwa razy więcej niż normalnie, z gazem też nie oszczędzali. Ogólnie to nie wyszło aż tak wiele za ich pobyt pomimo całego tego zużycia. Przez ten miesiąc częściej się mijaliśmy. A jak już pojechali zrobiło się tak pusto. 
Miałam okazję jeść sushi robione przez nich
 

No i dostałam na koniec Furoshiki - chustka wielozadaniowa do pakowania i takie tam. Może zrobię osobnego posta o tym, Zdjęcia brak. Będzie następnym razem.

Zaczęły się taż zajęcia z japońskiego, niestety przez pracę nie bardzo udało mi się na nie trafić aż do dzisiaj. Powiem szczerze że ludzie szybko łapią o co chodzi ale jest ich strasznie mało więc coś mi się wydaje że te zajęcia marnie skończą. A to wszystko dzięki pięknej i wspaniałej < tutaj powinno znaleźć się wiele innych określeń na tę krowę> pani dyrektor która swoimi działaniami a raczej ich brakiem zabija kulturę w tym mieście. Szkoda, dla mnie to już 10 lat jak chodzę na japoński i boli mnie co się z tym dzieje.

Jakoś mnie tak dzisiaj trafiło może w końcu zabrać się za naukę innego języka. Hiszpański nadal czeka w kolejce i może do niego wrócę i nauczę się więcej niż parę słówek. Niemiecki wypadałoby sobie przypomnieć, ale nie dzisiaj. Rosyjski? Jakoś nie mam teraz na niego wewnętrznej siły. No to padło na koreański. Chcąc porządnie podejść do sprawy zaczęłam szukać jakiegoś pustego zeszytu na notatki. Znalazłam moje materiały z migowego, też wypadałoby sobie przypomnieć, mój japoński zestaw do herbaty i zeszyt z wierszami. TAK, napisało mi się parę wierszy. Po przeczytaniu ich stwierdzam że po pięciu latach nie są takie złe ale jeszcze nie nadszedł ich czas. Może do tego wrócę.
Wracając do koreańskiego, jestem przygotowana i jeszcze mi się chce, zobaczymy jak długo.

Nudzi mi się i wynajduje sobie różne zajęcia. To nic że zaczęłam zbierać książki ze Świata Dysku i mam małe zaległości a jutro wychodzi kolejna część. Zrobiłam nawet porządek w jednej szafie z rzeczami które czekały na to od trzech lat. Ba, nawet kupiłam w poniedziałek książkę do kolorowania i pokolorowałam już część.


Pomimo tego wszystkiego nadal czuję że czegoś brakuje. Po prostu nudzi mi się, nawet czytanie mang nie pomaga. Ten stos książek do przeczytania też nie robi na mnie wrażenia. Już nie wiem za co się zabrać.

Postaram się w przyszłym tygodniu coś napisać.

A i czy wspominałam już że ścięłam moje włosy? Ale tylko trochę, marne 40 centymetrów.

2015/09/12

Mała przerwa

Oj, ale sobie zrobiłam przerwę w pisaniu. Przyznam szczerze, że całkowicie zapomniałam o pisaniu. Czasami patrząc na moją przeglądarkę widziałam w zakładkach ikonkę z bloga i myślałam 'napiszę coś' ale nigdy nie potrafiłam wymyślić co napisać. Może moje życie jest tak nudne i przewidywalne że nie mam już o czym pisać? Co do tej pory znajdowało się na blogu?
- informacje o moich włosach, a raczej jedno wielkie narzekanie i parę słabej jakości zdjęć
- marudzenie na starych przyjaciół którzy się odwrócili ode mnie
- jakieś 'randomowe' zdjęcia i strzępki informacji że gdzieś byłam, głównie związane z językiem japońskim

Jak tak na to patrze to szczerze mało zachęcające to wyszło. Aż dziwię się że jeszcze ktoś tu zagląda. 

A co zmieniło się od ostatniego posta?
- na włosy nadal mogę narzekać, już nic z nimi nie robię, poza zafarbowaniem sobie straszny odrostów, zdjęcia nie będzie
- przyjaciół straciłam bo się kontakt urwał, jedni powyjeżdżali inni poszli na studia a jeszcze inni znaleźli sobie drugą połówkę. Zresztą sama dałam im wszystkim powód do zerwania kontaktów. Chyba za dużo chciałam od nich, chciałam żeby ktoś mnie zrozumiał.
- nawet mi się nie chce już wrzucać zdjęć i opisywać że coś widziałam, robiłam

No to wracając do tego co robiłam zawsze, od kwietna nie wiele się działo. 

Zorganizowałam zakończenie z japońskiego, może nie całe ale przyczyniłam się w dużej mierze do tego. Poskładałam 1900 sztuk żurawi, które zawisły w całym korytarzu i była jakakolwiek dekoracja w tym roku. Rozdzieliłam ludzi  zajęć, każdy miał jakieś zajęcie i pilnowałam tego na matsuri - chociaż część się nie słuchała niestety. Przygotowałam od podstaw przedstawienie - zebrałam ludzi, napisałam cały skrypt, przygotowałam dla niektórych stroje i pilnowałam każdej próby. A co jest najlepsze za całą pracę w to włożoną nie usłyszałam nawet dziękuję, wręcz parę osób miało do mnie pretensje że można było inaczej to zrobić.

Przez wakacje nic wielkiego się nie wydarzyło tylko odwołali kontent na który chciałam jechać, straciłam pracę i prawie nie wyprowadziłam się z mieszkania.

Z pracą to była jedna wielka komedia, nie przedłużono mi umowy bo jakaś siksa marudziła szefowi że nie można ze mną pracować. No fakt nie można jak robiłam z nią na jednej zmianie to przez 12 bite godzin musiałam stać przy kasie kiedy ona czytała sobie gazety i zawsze krzywo na mnie patrzała. No i jeszcze to ze zawsze miałam największą sprzedaż - potrafiłam wszystko sprzedać. Żeby było mało to na głupie świadectwo prazy czekałam tylko równe trzy tygodnie. Wczoraj się dowiedziałam że od mojego odejścia zmieniła się ekipa ludzi już dwukrotnie. Nie żałuję że już tam nie pracuję. Znalazłam lepszą pracę, bliżej domu i nowy szef jest przede wszystkim człowiekiem. Dziwne to dla mnie uczucie, nigdy do tej pory nie spotkałam się z traktowaniem po ludzku w pracy. 

Przez małe zawirowania z pracą pokłóciłam się porządnie ze współlokatorką i prawie się wyprowadziłam, na szczęście już się dogadałyśmy i jest dobrze. Teraz mieszkamy w jednym pokoju bo na cały wrzesień przyjechali do nas Japończycy. Para emerytów która nie ma co zrobić z czasem i jeżdżą sobie po świecie. Z czego ona uczyła mnie jakieś 5 lat temu japońskiego i pamiętała mnie. Jedno czego się nauczyłam to to że nie zapraszać do siebie więcej starszych Japończyków. W ciągu jednego tygodnia zużyli tyle wody ile ja razem ze współlokatorką przez cały miesiąc i obawiam się że oni się dopiero rozkręcają. Zobaczymy pod koniec miesiąca.

Też pierwszego września przyjechał sensei z żoną, który będzie uczyć japońskiego w tym roku. Szkoda tylko że sytuacja w centrum kultury jest tak tragiczna że chce się płakać. Widzę jak kultura umiera w tym budynku, a wszytko przez nową dyrektorkę która nie nadaje się na to stanowisko. Brak mi słów. 

Na koniec dodam iż coraz częściej tęsknię za starymi czasami kiedy spotykałam się ze znajomymi i razem spendzaliśmy czas. Zaczyna mi tego strasznie brakować, zwłaszcza teraz jak widzę że kolejna grupa znajomych zaczyna się rozpadać.

 

2015/04/25

Wielki mały powrót

Trochę mnie tu nie było. Wiele razy się zbierałam żeby coś napisać ale nie miałam okazji. Najpierw przeprowadzka i brak internetu przez ponad miesiąc potem zawirowania w pracy. Z tego wszystkiego zaprzestałam pielęgnacji włosów i będę musiała zacząć wszystko od nowa.

Tak wyglądała dzisiaj moja fryzura po 5 godzinach:



Może się ogarnę i zbiorę w sobie i zadbam o nie.

Dzisiaj byłam na małym Hanami. W parku pod kwitnącą wiśnią była przepyszna herbata i dango. Poniżej trochę zdjęć.







 
Na koniec włosy znajomej i postaram się częściej pisać.


2015/01/10

Początek stycznia

Nareszcie udało mi się ogarnąć po wyjeździe.

Mogę szczerze powiedzieć że nie było tak źle, pomijając fakt iż ostatnie dwa dni przeleżałam w pokoju z gorączką. Poniżej zdjęcia, robione telefonem więc jakość może nie powalać. 















Po powrocie do domu musiałam szybko przestawić się na poszukiwanie pracy. Byłam na 2 rozmowach, które tradycyjnie skończyły się hasłem - oddzwonimy. Na jedną rozmowę nie przybyła osoba z którą miałam rozmawiać i nawet nie zostałam poinformowana wcześniej. 

Byłam także w byłym miejscy pracy po wypłatę za grudzień. Oczywiście nie było szefowej, Zostawiłam pismo żeby przesłali mi pieniądze pocztą lub na konto i wyszłam. Nie mam zamiaru więcej tam jechać.

A dzisiaj wybrałam się na noworoczną kaligrafię.






 Na koniec moje wypociny (te lepsze).

Zdjęcie włosów nie będzie bo nie mam ostatnio ochoty nawet na nie patrzeć. Powinnam się za nie porządnie zabrać ale nie mam ostatnio do tego sił i chęci.