2017/07/27

Powróciłam z daleka

Pojechałam, zobaczyłam i wróciłam.
A co gdzie i jak to wyglądało będzie następnym razem bo jestem zbyt zmęczona a muszę przejrzeć ponad 1500 zdjęć i odespać 15 godzin podróży autokarem.

2017/07/17

Jaki był Mochicon?

Spokojny.

Zacznijmy od początku.
W piątek wbrew planom położyłam się troszkę późno spać, bo po północy a w sobotę o godzinie 2 rano pobudka.
Wiem, zwariowałam. Ale nie chciało mi się w piątek myć włosów.
Na spokojnie przygotowałam się i tym razem byłam na przystanku na 12 minut przed autobusem.
Po dwudziestu minutach byłam w Bytomiu. Miałam okazję przejść się krętymi uliczkami zanim ujrzałam szkołę. Jako że było jeszcze trochę przed 7 udałam się do pobliskiego sklepu po drobne rzeczy.

 Akredytacja przebiegła szybko, jeszcze szybciej udałam się do sleepa. W boxie miałam figurkę z Totoro, maskę, batonika, małą colę, wisiorek który zamieniłam na wisiorek z Sailor Moon, kubek i przypinkę. Spokojnie rozłożyłam się z rzeczami, przebrałam się w yukatę i nastało czekanie.

Widok z okna gdzie miałam swoje rzeczy.
Tak się złożyło że dwie osoby rozkładające się z rzeczami obok mnie też miały yukaty, tylko ręcznie szyte ale bardzo dobrze wykonane. O ile chłopak sam się ubrał to dziewczynie zawiązałam obi.

 

Pierwszy panel miałam dopiero o godzinie 11 a było dopiero coś po 8.
Tak wyglądał sleep.

Chodziłam po szkole i przypominałam sobie wcześniejsze konwenty w tej szkole. O 10 udałam się do sali origami gdzie zostawiłam tak trochę papierowych żurawi.

Na panelu o 11  może nie była pełna sala, ale ludzie byli i podobno dobrze się bawili.
Jedna osoba napisała idealne 'e'
 
 Godzinna przerwa i kolejny panel. Tym razem było jeszcze więcej ludzi, myślę że też się bawili.

Mając czas dla siebie udałam się na improwizację, wytrzymałam połowę bo głód mnie dopadł. Z niewyspania momentami lekko reagowałam z opóźnieniem.
Tak wyglądała moja yukata.


Nastał czas zakupów. Mangi, pocky i mochi.

Spotkałam też paru dawnych znajomych, trochę pogadaliśmy. Coś w stylu: 'no odezwę się  i takie tam' a i tak wiem że nie napiszą.

Wskoczyłam w coś wygodniejszego i posiliłam się chemią w kubku.

Tak, moje włosy wyglądają tragicznie.

Następnie herbatka z kulkami i cosplay.
Na cosplayu nie było dużo ludzi, miejsce prawie w pierwszym rzędzie. Trwał tylko godzinę ale i tak ledwo wysiedziałam. Stawy dały o sobie znać.
Do godziny 23 chodziłam trochę tu trochę tam. O 23 fireshow.

Zobaczyłam jak tam się rozkręca Vixa.
Następnie poszłam na panel o japońskich straszydłach. Prowadząca trochę odbiegała od tematu i czegoś mi brakowało w tym co mówiła, ale  nie był panel zły.

Po północy na vixie nadal było mało ludzi, udałam się pośpiewać.
Przez około godzinę darłam gardło do piosenek z Disneya, trochę polskich i nawet udało mi się wymusić zaśpiewanie Rammstein a dokładniej Sonne. Po pierwszej wyprosili nas bo chcieli spać.

Nie mając co robić bo na creepypastach rozmawiali o atomówkach i takie tam poszłam spać.
Ludzie w sleepie grali w wojnę. część spała. Przez jakiś czas opowiadaliśmy sobie kawały i wskoczyłam do śpiwora.

Coś po godzinie 6 rano obudziły mnie potworne skurcze łydek, jeden po drugim.

Po cichutku ogarnęłam się i poszłam szukać wrzątku w celu zalania kolejnej chemii w kubku.

O 8 ostatni mój panel. Przez pierwsze 35 minut nikogo nie było. Potem aż trzy osoby się pokazały. Puszczałam głupie filmiki z japońskich teleturniejów a potem przeszłam do aktualnego panelu.

Poszłam się spakować. Następnie znowu chodziłam bez celu. Odebrałam zwrot za prowadzenie paneli. Udało mi się załatwić transport do domu autem.Coś jeszcze kupiłam. Poniżej różne zdjęcia w losowej kolejności.




















I po godzinie 14 byłam już w domu.

Ogólnie oceniam konwent na mocną czwórkę z małym plusem.

Były lekkie zawirowania z rozpiską atrakcji, ludzie nie przychodzili na te godziny co mieli, ale wystarczyło sprawdzić dokładniej o której prowadzi się panel.
I przez cały czas brakowało mi ludzi. Nie jest to może duży minus. Szkoła duża więc nie było czuć tego ścisku jak na ostatnich dwóch konwentach na jakich byłam. 
No i musiałam spotkać pana M z dziewczyną bez własnego zdania i osobowości panią A.
Inni się dziwili dlaczego nie utrzymuję z nią kontaktu ale jak już pisałam będzie ślepo szła za M więc nie pytając się co u mnie nawet nie spojrzała na mnie mijając mnie na schodach. Ogólnie od innej osoby dowiedziałam się że: 'mam znowu focha o byle gówno', 'to ja jestem ta zła' i 'że za chwilę mi przejdzie'. Jest mi przykro że ludzi których znałam wiele lat teraz traktują mnie jak powietrze bo to ja się obraziłam. Niestety, nie przejdzie mi tak szybko jak myślą i już ich nie potrzebuję. Mogą mnie traktować jak obcą, ja to mam gdzieś.

Wracając do konwentu, a raczej po konwencie. Senność do dzisiaj mnie trzyma. Nie wiem jak wytrzymam jutrzejszy wyjazd. Piętnaście godzin autokarem. No i znowu muszę się spakować. Szkoda że wyjeżdżam bo ominie mnie konwent w Krakowie na który bardzo chciałabym jechać.

Na koniec moje łupy
 

2017/07/14

Przygotowania do konwentu

Już jutro konwent.

A ja w lesie.

Muszę jeszcze dopieścić materiały na panele. Tak, prowadzę tylko 6 godzin atrakcji.
Gdzie ja miałam rozum zgłaszając to wszystko?

Teraz ładuję moje cztery powerbanki, mój kochany telefon długo nie pociągnie bez prądu.
Muszę się spakować. Tym razem będę miała małą walizkę

Będzie to debiut tej walizki.

Różki i wianek gotowe. Yukate już wybrałam. Biłam się z myślą czy nie zabrać ze sobą dwóch ale muszę mieć jeszcze trochę miejsca wolnego na łupy.

Standardowo śpiwór i materac też już czekają.

No i czeka mnie jutro pobudka o 4 rano lub jeszcze wcześniej.

2017/07/04

Firmowy grill

Tylko na chwilę zaglądam z informacją o firmowym grillu. Trochę czasu minęło. Piszę dopiero teraz ponieważ przygotowuję się do konwentu i atrakcji które będę prowadzić. Co mnie pokusiło żeby zgłosić aż 6 godzin atrakcji? Wracając do grilla.

Padł pomysł, ludzie się zebrali i stało się.

Było miło.





Niestety na następny dzień rano odkryłam iż jeden ząb mi się ułamał. Nie wiem czy podczas grilla czy śniadania następnego dnia. No i 260 zł zmieniło właściciela.