2017/12/29

Filmowy piątek, czyli Star Wars VIII

Ciesząc się wolnym dniem na prawie koniec roku udałam się do kina. Dużego wyboru nie było więc padło na Star Wars Ostatni Jedi w 3D.

Film filmem. Uśmiałam się, prawie się popłakałam a momentami chciałam przyłożyć jednej czy drugiej postaci. Nie doznałam uczucia żeby film się ciągnął. I efekty 3D chyba nie są dla mnie.
Z takich ciekawostek które zaobserwowałam to gdy nastała krótka cisza, zero dźwięku podczas jednej sceny cała sala przestała chyba oddychać na parę sekund, nikt się nie poruszył.

Według mnie wybór tego filmu był bardzo trafiony i mogę go polecić innym. A czy pasuje on logicznie do wcześniejszych części czy też odbiega całkowicie pozostawiam to innym do oceny.

Mając trochę czasu po filmie dorwałam się do salonu gier obok, troszkę zostawiłam tam monet ale jakie łupy ze sobą zabrałam do domu. Moja kolekcja pluszaków powiększyła się o trzy sztuki. 
 

Standardowo był też czas na herbatkę oraz lody.

 
 
 Na koniec bałwan który stał przed kinem.
Niestety po filmie odkryłam że ktoś go brutalnie potraktował i dużo z niego nie zostało.
 

2017/12/27

Paryż?Paryż!

Tak, byłam w Paryżu, tylko dwa dni ale zawsze coś. Proszę nastawić się na dużo zdjęć robionych telefonem-ziemniakiem.
Taki pomysł padł podczas mojego pobytu w Moguncji. Postanowiłam jednak poświęcić temu osobny wpis. W czwartek miałam zarezerwowany pokój w hotelu a w piątek rano wyjazd. Wcześnie rano, czyli po godzinie 10 udało się wyjechać. Podróż minęła spokojnie autostradą. Przyznam się że część przespałam. Jak nie spałam podziwiałam widoki - już się przyzwyczaiłam że to nie ja prowadzę więc robiłam dużo zdjęć. Niestety większość wyszła zamazana.


 

Dojechaliśmy do Paryża a tam ludzie, dużo ludzi. Nie wiem czy tak jest codziennie czy tylko w piątki ale nie obowiązywały przepisy drogowe. Były 4 pasy nagle zrobiły się 3 aby potem było znowu 5. Jak ktoś nie uważał mógł wpakować się w kogoś. Trochę krążyliśmy zanim znaleźliśmy nasz hotel. 
Widok z okna
 
Miał być z parkingiem ale już nie mieli miejsca dla nas, za późno przyjechaliśmy. Chcieliśmy zostawić auto w podziemnym parkingu ale po 20 minutach próbowania wyjścia poddaliśmy się. Teraz jak o tym myślę to wydaje się śmieszne, ale nie było do końca oznaczone "Uwaga tępi turyści tu jest wyjście" albo "Chcąc wyjść proszę zrobić tak i tak...".
Przez 30 minut jak barany krążyliśmy po okolicy szukając w miarę taniego parkingu.Wszystkie były takie same. Przy okazji zdjęcia też były.
Tylko nie potrafię przypomnieć sobie po co zrobiłam te zdjęcie.Jak się już udało coś znaleźć miałam ochotę tylko zanurzyć się w wannie w wodą i nie wychodzić. Było coś trochę ponad 30 stopni i taki człowiek jak ja zimnolubny topniał. Dobrze że wcześniej pomyślałam i zabrałam więcej ubrań na zmianę.
Zatrzymaliśmy się w 13 dzielnicy, a dokładniej w hotelu ibis Styles Paris Tolbiac Bibliotheque. Osobiście polecam ten hotel. Miła obsługa, spokój i nawet lokalizacja nie była taka zła. Blisko przystanek spod którego można było dojechać do większych atrakcji. Postanowiliśmy do Luwru podjechać autem. Kupno biletu na autobus byłoby chyba zbyt dużym stresem na dany moment. Tam już było lepiej z parkingiem, bez problemu znaleźliśmy wyjście.
Z racji tego iż cały wyjazd był bardziej spontaniczny i w kolejkach nie chciało mi się czekać większość płatnych atrakcji odpuściłam sobie z założeniem że następnym razem zaplanuję wszystko i przyjadę na więcej niż niecałe dwa dni i będę mogła pozwolić sobie na stanie kulka godzin w kolejce.
Zaczęło się spokojnie, Luwr i okolice
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 Moja jedna z dwóch prób zrobienia zdjęcia panoramicznego.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
I kolejne zdjęcie panoramiczne, troszku mi się ucięło w jednym miejscu
 
 
 
obok był mały festyn czy coś takiego, przejechałam się na małym kole diabelskim?czy jak się to zwie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
a potem mały spacer wzdłuż rzeki, przez mosty, tam i z powrotem. Ileż człowiek się nadreptał tego dnia
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Zawiłą trasą dotarliśmy do Katedry Notre-Dame. 
 
 
 
 
 
 
 
Zaczęło się robić trochę późno i człowiek zrobił się głodny. I tu zamiast poszukać czegoś lokalnego padło na sushi. Bardzo dobry ramen załatwił sprawę.
 
 
Jeszcze trochę pochodziliśmy 
 
 
 
 
 
 
 
i udaliśmy się do hotelu. Nawet przejeżdżając obok wieży Eiffla widać było tę ogromną kolejkę ludzi czekających na wejście.
Bardzo szybko zasnęłam.
W sobotę wcześnie mi się obudziło więc umyłam włosy i bezczelnie nalałam sobie całą wannę wody. Tego mi było trzeba.
Na spokojnie spakowałam się, ogarnęłam i nadszedł czas na śniadanie.
Pełna jadalnia, aż się zdziwiłam ile osób tam było bo hotel nie wydawał się być duży na pierwszy rzut oka.
Oj chyba w pewnym momencie przesadziłam, ale były dobre rogaliki i wręcz wołały żeby je zjeść.
Opuściliśmy hotel i znowu udaliśmy się w stronę Luwru i jego okolic. Kupiliśmy pamiątki 
 
na takim stoisku i w sklepach w pobliżu.Następnie skupiliśmy się na tym festynie.
 
 
 
 
 
 
 
 
 

To bardzo uzależnia. Wrzucasz żetony i czekasz aż spadnie coś. Z godzinę lub dwie spędziliśmy przy tym. 
Poza małym nietoperzem chyba wszystkie maskotki dorwałam w formie nagród na różnych straganach.

Po paru godzinach udaliśmy się w podróż powrotną.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
W pewnym momencie było słychać w oddali burzę, a tak to podróż minęła spokojnie i tylko troszkę drogo wyszła autostrada.
Będąc już w Niemczech zobaczyłam znak
RammsteinO(≧∇≦)O 


Podsumowując wyjazd zaliczam do udanych. Nie obyło się bez nerwów, no ale w większości było na zasadzie 'co będziemy się martwić na zapas, jakoś to będzie jak już dojedziemy, na miejscu zobaczymy co i jak'. Pomimo paru ale bardzo się cieszę że pojechałam.