2012/09/29

How many nights

How many nights will we spend together traveling infinity back and forth and again
How many times will we go together questioning eternity about us about our wonders...






2012/09/27

Czy ja się kiedykolwiek nauczę?

Jestem beznadziejnym przypadkiem. Znowu pcham się w bagno. Wystarczyło żebym zobaczyła jedną osobę i wszystko wróciło. Nie potrafię zrezygnować, nie potrafię zapomnieć. Ale jest szansa, wystarczy, że dostanie pracę w urzędzie w Z. i przestanę go tak często widywać i może mi przejdzie.







Dzisiaj było spotkanie organizacyjne z japońskiego. Za tydzień pierwsze zajęcia. Wypadałoby coś powtórzyć. Zobaczymy ile osób wytrwa do końca.

2012/09/24

Chwilowa poprawa i powrót

W piątek przed wyjazdem było wszystko w porządku, miałam dobry humor, było dobrze. Po dotarciu na miejsce już tak nie było. Zdenerwowałam się lekko, myślałam, że mogę liczyć na pewnych ludzi i znowu się pomyliłam.
Cały konwent nie wypadł tak źle. Byłam nawet na paru panelach, co rzadko mi się zdarza. Odkryłam, że siedzenie na informacji nie jest takie złe i jest nawet lepiej niż chodzenie i sprawdzanie toalet.
Poznałam świetnych ludzi z którymi nie będę utrzymywała kontaktu, chyba że znowu spotkamy się na konwencie.  Znajomi mnie denerwowali i olewali jednocześnie, czyli jak zawsze.

Na wstępie nazwano mnie "panią ciemności" bo miałam ciemniejsze włosy, byłam ubrana na czarno i dziwnie, z mordem w oczach patrzałam na niektórych ludzi. Kolejny raz doczepili mi 'łatkę' kogoś innego.

Przez chwilę było dobrze, a potem przypomniało o sobie zadrapanie na ręce i zaczęło wołać o więcej i skończyło się. Wszystko wróciło.




2012/09/21

Kolejny wyjazd

I znowu na konwent. Tym razem w Chorzowie. Dzień zapowiada się przepięknie. Mam urlop, wstałam o 7 i posprzątałam kuchnię i pokój, nakarmiłam moje bestie i teraz zabiorę się za zrobienie śniadania dla siebie. Mam spokojnie pięć godzin dla siebie, które zamierzam spędzić w piżamie. Spakowana jestem, wszystko przygotowane, więc mogę się zapomnieć na chwilę i nic nie robić. Wiem, że zanim ten dzień się skończy to zdążę się porządnie zdenerwować. Zobaczymy tylko z jakiego powodu.

Będę sobie dzisiaj włosy farbować. Miał być rudy ale jakaś świnia wykupiła moją szamponetkę i będzie dzika śliwka. Nawet dobrze, będzie jakaś zmiana. Dzisiaj rano dotarło do mnie, że wszystkie ubrania jakie mam przygotowane na konwent są czarne, nie planowałam tego, jakoś tak wyszło. Ciekawe czy ktoś zauważy. Jak tak dalej pójdzie to wrócę tylko do czarnych ubrań.


Tak szczerze to nie chce mi się jechać, nie chcę oglądać niektórych ludzi.




2012/09/20

Kłamią, wszyscy kłamią

Ludzie kłamią. Kłamią często, celowo lub nieświadome, ale kłamią. Nie ma wyjątków. Kłamstwo jest to coś z czym człowiek spotyka się od najmłodszych lat i już do samego końca nie potrafi pozbyć się tego paskudztwa. Nie spotkałam jeszcze ani jednej osoby która byłaby wolna od kłamstwa. Sama kłamię, dużo i zawsze kiedy nadarzy się okazja. Moje kłamstwa dotyczą tylko mnie, najczęściej mówię ze wszystko jest w porządku czy coś takiego. Nie chcę się usprawiedliwiać, ale nie wymyślam kłamstw które mogą zranić innych tylko zakrywam bolesną prawdę przed innymi i przed sobą. Tak, przed sobą. Nie potrafię być szczera sama ze sobą a co dopiero z innymi ludźmi.
Kłamstwa można podzielić na kilka grup, które mogą się przeplatać, łączyć.  Ja podzieliłam kłamstwa na cztery grupy:
- Pierwsza są to kłamstwa niewinne, dziecinne, leniwe. Coś typu "nie widziałam go" jako odpowiedź na pytanie gdzie jest jakiś przedmiot. Taki rodzaj kłamstwa nie wyrządzi wielkiej szkody, przecież dany przedmiot się kiedyś znajdzie, dlatego niewinny. Dziecinny bo według mnie w ten sposób najczęściej dzieci oraz osoby zachowujące się dziecinnie kłamią. A leniwy bo człowiek z natury jest leniwy i czasem dla świętego spokoju woli powiedzieć "nie wiem" niż włożyć trochę wysiłku i pomóc drugiej osobie.
- Druga to kłamstwa świadome. Ludzie kłamią bo chcą i wiedzą, że mogą. Świadomie wprowadzają w błąd innych. I te już mogą wyrządzić krzywdę.
- Trzecia to maskujące. Bardzo podobna grupa do drugiej. Też są wypowiadane świadomie, ale w celu ukrycia czegoś. Najczęstszym kłamstwem tego typu jest "u mnie wszystko w porządku". Można by powiedzieć, że to moje ulubione i często używane powiedzenie. Ten rodzaj kłamstwa największe szkody wyrządza osobie kłamiącej.
- Czwarta grupa to kłamstwa nieświadome. Są to najgorsze kłamstwa jakie mogą być. Człowiek nie zdaje sobie sprawy jak bardzo może tym skrzywdzić drugą osobę. Do tej grupy zaliczam wszystkie powiedzonka typu: "na mnie możesz liczyć", "zawsze będę przy Tobie", "masz mnie" itp.

Każdy doświadczył na własnej skórze wszystkie z tych kłamstw. Tak często byłam okłamywana, że już nie potrafię zaufać innym. Jak pisałam wcześniej w sobotę przestałam nad sobą panować. Popłakałam się i oczywiście standardowa formułka jaką usłyszałam to "na mnie możesz liczyć" no bo coś trzeba było powiedzieć. To są dla mnie tylko puste słowa. Od soboty minęło już trochę czasu a ta osoba nawet nie wysłała głupiego SMS-a czy nic mi nie jest, nie zainteresowała się czy czuję się już lepiej. I jak ja mogę liczyć na kogoś takiego?
Następnym razem jak się spotkam ze znajomymi tylko się uśmiechnę lekko i powiem że już lepiej, znowu skłamię. Na pytanie co mi się stało w rękę uśmiechnę się i powiem "nic" albo zmienię temat, znowu skłamię.
Nigdy nie uwolnię się od kłamstwa.

Kłamie rodzina, kłamią znajomi, kłamię ja.
Wszyscy kłamią.







2012/09/19

Dzisiejszy dzień

Mogę śmiało pokusić się o stwierdzenie, ze dzisiejszy dzień mógłby w ogóle się nie wydarzyć. Nie chodzi mi o pogodę, to była jedyna rzecz, która mi się podobała. Taki nijaki był ten dzień. Nie zdarzyło się nic wartego zapamiętania. Tak po prostu wstałam, poszłam do pracy i po 8 godzinach wróciłam do domu. Nim się zorientowałam było już po 20. Siedzę teraz i się zastanawiam co ja dzisiaj robiłam. Niestety nic mi nie przychodzi do głowy. Jedna wielka czarna dziura w pamięci. Równie dobrze mogłam nie wstawać z łóżka.




2012/09/18

Nienawidzę tego uczucia

    nienawidzę tego uczucia, gdy nagle czujesz się przygnębiony. bez żadnego ostrzeżenia, bez oczywistego powodu. po prostu to się dzieje. czujesz się pusty i beznadziejny. czujesz się zmęczony. tak, jakbyś już nigdy miał nie ruszyć na przód. i kiedy ktoś pyta Cię 'co jest nie tak?', nie potrafisz odpowiedzieć, bo nic nie przychodzi Ci do głowy. wtedy zaczynasz nad tym myśleć... i w tym momencie po prostu zdajesz sobie sprawę, jak dużo rzeczy jest nie tak.

— nienawidzę tego uczucia tak bardzo..


Znalezione na zupie.






2012/09/17

Plątanina myśli

Utknęłam w martwym punkcie. Przez moją głowę przebiegają w kółko jedne i te same myśli. Nie ważne co zrobię one nie chcą mnie opuścić.




Chciałabym przestać oddychać.



Nigdy więcej

Nienawidzę samej siebie. Znowu zrobiłam coś czego nie powinnam, czego nie chciałam. W tą sobotę na imprezie wypiłam trochę wódki i skończyło się to tym, ze do tej pory boli mnie żołądek. Wczoraj wypicie niewielkiej ilości wody powodowało wymioty. To dla mnie koniec. Już nigdy więcej nie napiję się wódki. NIGDY.
Było dobrze w sobotę do pewnego momentu, do tego który jeszcze pamiętam. Reszta co się działo mnie nie obchodzi, wolę nie wiedzieć. Już mi jest wszystko jedno.
Całą niedzielę przespałam. Wieczorem zdobyłam się na krótki spacer z psem i znowu poszłam spać. 
Jeżeli mnie nie przestanie boleć żołądek do środy to czeka mnie wizyta u lekarza i poważne zmiany.

2012/09/13

Deczszowo

Po prostu cudownie. Jest szaro, paskudnie, smutno a ja się cieszę. Cały czas pada deszcz, mi to nie przeszkadza. Lubię jak jest taka pogoda. Mogę się w tedy ubrać w kilka warstw ubrań i stopić się z otoczeniem, z tłumem. W jednej chwili mogę przestać się wyróżniać, chociażby przez zasłonięcie twarzy parasolem. Od tak sobie stać się anonimowa. W taką pogodę nawet ludzie nie zaczepiają innych na ulicy bo wszyscy się śpieszą, nikt nie chce zmoknąć. A ja wolę zwolnić i popatrzeć jak spadające krople deszczu spływają po wszystkim.



Rano przed wyjściem z domu zastanawiałam się co dzisiaj jest za dzień, myślałam między wtorkiem a środą. Jak później do mnie dotarło już jest czwartek, a raczej mija czwartek. Nie wiem kiedy ale zgubiłam parę dni. Zapodziały się gdzieś i nie potrafię sobie nawet przypomnieć co robiłam przez cały ten tydzień.
Jedyne co przychodzi mi do głowy to fakt ze spałam i chodziłam do pracy. Nic więcej, nic wartego do zapamiętania.




2012/09/12

Kiedy złość zmienia się w ból

I tym oto sposobem dotarliśmy do kolejnego etapu w moim żałosnym życiu. Chciałam napisać coś wesołego i tak myślałam, że to zdanie będzie wesołe ale zanim skończyłam je pisać dotarło do mnie jak bardzo jest dołujące. Ale to można było przewidzieć. Po ataku wściekłości zawsze następuje smutek i nieustający płacz.  Tak już ze mną jest, jedna wielka karuzela, która się popsuła. Nie potrafię być szczęśliwa, a kiedy już myślę, ze przechodzi smutek dzieje się coś dołującego i zamiast odbić się od dna wciąga mnie jeszcze głębiej.



Jedyne co się nigdy nie zmienia to obecny ból przy oddychaniu.
Jest też ten drugi, nie potrafię określić jaki to ból, po prostu siedzi sobie we mnie i nie ma zamiaru rozstać się ze mną. Przypomina o sobie kiedy jestem sama, kiedy ludzie się ode mnie odwracają. Jedyne co mi w tedy przychodzi do głowy to przepraszam, że żyję.






2012/09/11

Narastająca złość

Czuję jak rośnie we mnie agresja. Byle pierdoła mnie denerwuję. Nie potrafię uspokoić się. W pracy mają mnie za sprzątaczkę i tą która nie ma co robić więc należy jej dowalić więcej roboty. W domu mają pretensje, że nie sprzątam po dorosłym bracie a znajomi mnie nie zauważają. Wszędzie gdzie się nie ruszę czuję się paskudnie.







2012/09/10

Atak

Wczoraj wszystko co się we mnie zbierało od jakiegoś czasu przejęło made mną kontrolę. Przestałam nad wszystkim panować i po prostu poszłam sobie do domu nie żegnając się z ludźmi. A w domu miałam kolejny atak paniki, strachu. Nie potrafiłam powstrzymać płaczu i prawie połknęłam garść tabletek. Miałam nawet dobry humor do momentu jak trzeba było przeciskać się przez tłum ludzi parę razy. Ogólnie nie było planu na wczoraj, więc chodziliśmy gdzie popadnie. Zdecydowali się pójść na shishę do B. do miejsca które jest drogie, piwo jest średnie i jest ciasno. Postanowiłam sobie nie kupować tam nic bo myślałam, że jeszcze gdzieś indziej pójdziemy. Więc nudziłam się przez prawie dwie godziny siedząc z ludźmi, którzy mnie olewali, nie pomogło mi nawet siedzenie obok A. który też za bardzo nie wiedział co ze sobą zrobić. Już myślałam, że idziemy do kolejnego punktu gdy nagle S.  stwierdziła że chce jechać do domu. Na dworcu miała od razu autobus to nie chciała poczekać pół godziny na następny. Zaproponowałam więc W. która było rzut kamieniem, ale ona się uparła. I cała reszta postanowiła siedzieć z nią. Żałuję jednego, ze w tym momencie nie zabrałam się stamtąd i nie poszłam na swój autobus. Jak już S. pojechała to jeszcze K. musiała pożegnać się ze wszystkimi co zajęło kolejne 15 minut. Poszliśmy wreszcie do W gdzie byłam tam aż całe 15 minut bo musiałam iść na autobus. Dziękuję bardzo za prawie trzy godziny zmarnowane 'na czekaniu' kiedy wszyscy byli zajęci rozmowami z każdym tylko nie ze mną.
Po powrocie do domu odechciało mi się wszystkiego. Gdybym zobaczyła teraz na ulicy kogoś ze znajomych prawdopodobnie poszłabym w drugą stronę. Nie wiem jak ja to zrobię ale najlepiej nie poszłabym na imprezę z następną sobotę. Oni i tak świetnie będą się bawić nawet jeśli mnie tam nie będzie.








Dzisiejszy dzień nie zaczął się lepiej, W nocy nie potrafiłam zasnąć. Cały dzień bolał mnie żołądek. W pracy nie miałam czasu nawet żeby spokojnie napić się herbaty.







2012/09/09

Setny post

Oj teraz zauważyłam, że to będzie setny post. Może powinnam uczcić to jakoś bardziej ale to nie w moim stylu, nie jestem taka. Zakładając tego bloga do końca nie wiem co sobie myślałam. Nie miałam wielkich planów związanych z nim. Po porostu wypisywałam pierdoły, jak minął mi dzień, jak się czułam. Nic szczególnego. Jednak do tej pory martwi mnie bak komentarzy bo nie wiem czy ktoś tego bloga czyta czy tylko przypadkiem wchodzi na niego szukając czegoś i po paru sekundach zamyka stronę.

Postanowiłam przeczytać parę wcześniejszych postów i się załamałam. Od razu znalazłam błędy w pisowni, pozjadane literki, dziwny układ zdań. Wniosek z tego taki, że nie umiem pisać. Ale mi to nie przeszkadza. Nadal będę prowadziła tego bloga tak długo aż będę w stanie poruszać palcami.




Przydatne i niestety wszystko się zgadza.  Ludzie dookoła mnie myślą ze jestem wesołą osobą, która się śmieje ze wszystkiego. Gdyby tylko wiedzieli jak bardzo się mylą.





Dzisiaj wybieram się na spotkanie ze znajomymi, zobaczymy jak długo będę w stanie z nimi wytrzymać tym razem.

2012/09/07






Występ chóru żeńskiego Oruri

Wszystko było w porządku do momentu gdy matka zażądała pieniędzy. Tak mnie to zdenerwowało, że prawie nie pojechałam na koncert. Przy okazji odkryła że bardzo fajnie rzuca się zwiniętym śpiworem o podłogę, dobre ćwiczenie na rozładowanie złości. Spróbowałam rzucić pustą butelkę po wodzie i był jeszcze ciekawszy efekt. Z całkowicie popsutym humorem wybrałam się wreszcie na występ chóru. No i na wstępie jeszcze bardziej się zdenerwowałam. Wystarczyło, że zobaczyłam Y. uśmiechnietą, która bała mi się oddać aparat. Reszta znajomych nawet ze mną nie chciała rozmawiać, kiedy Ł. się o coś zapytał nie wysłuchał mnie do końca, po prostu się obrócił do A. i zaczął z nim rozmawiać o czymś innym. Całkowicie mnie olał. A jak wracaliśmy to całą drogę marudził jak to K. go olewała przez cały miesiąc. Jedynie O. zapytała się czy coś się stało.
Sam występ był cudowny. Podobał mi się bardzo. Znałam aż cztery piosenki.




Po koncercie było lepiej. Skromną grupką poszliśmy posiedzieć gdzieś. Na zakończenie byłam w stanie pożegnać się z Y. normalnie nie licząc tego jak chciałam rozwalić jej głowę o ścianę a M. powiedziałam cześć. Ale i tak ich nie lubię. Są na mojej różowej liście, różowa bo nienawidzę tego koloru.

Najlepsze było jak wracając  Ł. i A. zaczęli się wygłupiać. Na chwilę zapomniałam co czeka mnie w domu.


Oczywiście  zaraz po wejściu do domu matka powiedziała, że mam być cicho bo brat śpi a jutro wstaje o trzeciej rano i musi się wyspać. Wszystko fajnie tylko rano robi taki hałas że budzę się o dwie godziny za wcześnie i nie potrafię zasnąć potem. Ale to ja jestem ta zła.



2012/09/06

Mieszanka szarości z nudą

Dzisiejszy dzień nie zaczął się dobrze. Obudziłam się za późno i miałam tylko 10 minut żeby zdążyć na autobus. Jakimś cudem się wyrobiłam. Ale teraz zamulam cały czas. Nie wiem co się stało. Poszłam spać jak zawsze nawet nie budziłam się w nocy a i tak nie potrafię normalnie funkcjonować. Do tego od wczoraj boli mnie ręka jakby miała zaraz eksplodować. Jest to bardzo denerwujące.
Nadal nie potrafię zdecydować się na telefon. Dzisiaj znowu pójdę podenerwować kobietę w salonie. Może tym razem doradzi mi coś lepszego.Wezmę chyba jakiś na rok, ważne, żeby działał.
A na koniec dnia czeka mnie spotkanie z ludźmi, z którymi obecnie nie bardzo potrafię się dogadać. Gdyby nie fakt, że obiecałam jednej osobie to bym się w ogóle z domu nie ruszyła.




2012/09/04

Zmiana telefonu

Nadszedł czas na zmianę telefonu. No i oczywiście nie potrafię się zdecydować. Mam do wyboru Nokia 300 lub LG T385 Wiki  i nie wiem który będzie lepszy. Oba są szmelcowate według mnie i pewnie nie będą posiadały tego na czym będzie mi zależało. Albo zapłacę tylko 300 zł i będę miała Sony Ericsson WT19i Walkman. Nie bardzo mi się podobają ale nie mam wyboru zbytnio. Muszę się nastawić że na dwa lata ma mi wystarczyć. Trudny wybór. 

2012/09/02

Serniczek

Naszła mnie ochota na sernik. Znalazłam przepis na sernik gotowany bez pieczenia. Bardzo prosty sposób.
Kostkę masła roztopić dodać kilogram sera (takie w wiaderkach sprzedają), potem pięć całych jajek i stale mieszając na wolnym ogniu 3/4 szklanki cukru. Jak zacznie 'bulgotać' wsypać powoli dwa budynie śmietankowe lub waniliowe, trochę aromatu waniliowego i pięć kropel olejku cytrynowego. Pogotować to wszystko chwilę i przelać na blachę wyłożoną papierem i biszkoptami lub herbatnikami. Na górę trochę wiórków kokosowych. Jak ostygnie można wsadzić go do lodówki i gotowe.

Trzeba tylko pamiętać, żeby cały czas mieszać bo inaczej zrobią się grudki.

Już nie mogę się doczekać żeby się do niego dorwać.

Niestety nie wrzucę zdjęcia bo nie mam już aparatu.



2012/09/01

The right direction

Co się działo wczoraj. Wróciłam do domu w dobrym humorze i chciałam tańczyć. Potem zasnąć nie mogłam.
U Joli wszystko po staremu, cieszę się bardzo że mogłam się z nią spotkać. Nie zauważyłam jak minęły cztery godziny. Trzeba częściej takie spotkania organizować.
Potem wybrałyśmy się ja i dwie O. spotkać się z resztą ludzi z japońskiego. Na początku byli tylko A. K. i Ł. po chwili pojawił się B. i się zaczęło rozkręcać. Byłoby dobrze gdyby nie fakt, że w pewnym momencie O. zadzwoniła po M bo się za nim stęskniła. Miałam w tym momencie ochotę wyjść. No i oczywiście wszyscy zaczęli bronić go jaki to no pokrzywdzony a jaka ja jestem paskudna, dziecinna i przesadzam. Okazało się też że pojawili się też ludzie z imprezy 'dla wybranych' czyli O. Y. A. i M. bo jakoś tak wyszło.
Nie miałam ochoty patrzeć na tę jego gębę, on z resztą też się ze mną nie chciał przywitać więc kij mu w oko. Miałam powoli dosyć całego tego spotkania. już chciałam wychodzić gdy Y. wpadła na pomysł, żeby zagrać w ousama gemu ( nie wiem jak się to pisze) japońska gra polegająca na losowaniu losów i osoba ze znakiem K może rozkazać zrobić coś innym. Zrobiło się zabawnie. Na moje nieszczęście na trzy razy co trzeba było śpiewać wszystkie musiałam zaśpiewać z M. ja i mój pech. Na koniec pożegnałam się ze wszystkimi tylko nie z M.
Dla mnie jest to jeszcze zbyt świeża sprawa, nie potrafię traktować go normalnie.





Od wczoraj ta piosenka siedzi mi w głowie.


Dzisiejszy dzień nie był za ciekawy. Cały dobry humor z jakim kładłam się spać został wessany przez poduszkę podczas snu. A najgorsze jest to, ze wiem że nie będzie lepiej jutro.