2019/07/25

Rammstein w Chorzowie

Tak, byłam. 
Tak, był ogień. 
Tak, chcę jeszcze raz.

Przyjechałam do Chorzowa pod stadion godzinę przed otwarciem bram. Nie stałam długo w kolejce a jakoś udało mi się szybko wejść. Pierwsze kroki skierowałam w stronę mojego miejsca siedzącego żeby zobaczyć jak dużo albo nie dużo zobaczę. Myślę że miałam dobre miejsce. Następnie udałam się na poszukiwanie czegoś do picia. Kupiłam kubek i napełniłam go piwem, niestety bezalkoholowym bo innego nie było. Następnie frytki a przed samym koncertem kupiłam kebaba i dobrze robiłam bo najadłam się na cały wieczór. Cały czas na stadionie z głośników leciała wiadoma muzyka i na dwóch małych ekranach po bokach wyświetlane były teledyski. Bardzo to umiliło czas oczekiwania. Niestety większość osób nie była zadowolona paniami które wystąpiły przed Rammstein a część po prostu nie zauważyła ich występu. Mi przeleciał jakoś bez szału. Ani dobrze ani źle. 
W oczekiwaniu na występ na trybunach ludzie postanowili zrobić falę, parę razy.
A potem się zaczęło. Powiem tylko jedno był ogień. Sam koncert był wspaniały, do niczego się nie doczepie. Szkoda tylko że zleciało bardzo szybko i trzeba było wracać do domu. Zastanawiałam się czy nie udać się na after party ale zrezygnowałam z tego pomysłu. Na szczęście od razu podjechał tramwaj do którego wsiadłam i podjechałam na przystanek z którego miał zaraz odjeżdżać mój autobus do domu który ostatecznie spóźnił się tylko 40 minut.

Robiłam trochę zdjęć ale bardziej wolałam się skupić na zespole, muzyce, koncercie więc są one wątpliwej jakości.



 
 
 
 
 
 

2019/07/15

Mochicon 2019

Mochicon zaczęłam już w piątek. Wieczorem udałam się do Katowic a stamtąd do Rybnika.
Na miejscu trochę poczekałam w kolejce a następnie udałam się do sali VIP. 
Byłam pierwsza więc pozwoliłam sobie na zrobienie zdjęcia włosów, próbowałam, ale nie wyszło najlepiej. 


Trochę się pokręciłam przy wejściu, pomogłam przy papierowych cukierkach

 

i udałam się spać. 
W sobotę rano pobudka, odbiór VIP boxa

 

 i oczywiście założenie nowej yukaty, tradycja musi być zachowana.


Następnie zaczęłam krążenie po szkole po chodach w górę i w dół, w górę i w dół. Zaczepiałam ludzi, robiłam im zdjęcia, fotografowałam stoiska i nawet udałam się na parę paneli (15 minut też się liczy).
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Był też czas na herbatkę


i to nie jedną


 

i sushi się nawinęło



było też przepyszne ciastko z zieloną herbatką



miały też być podobno dobre ręcznie robione lody ale trochę z tym nie wyszło, a szkoda. Udało mi się wymienić bon na lody i watę cukrową na więcej onigiri.

 

Na cosplayu było raczej mało osób i były miejsca leżące.



Musiałam też zakupić i zjeść okonomiyaki


 

W miarę szybko w niedzielę się zebrałam do domu, zmęczenie zrobiło swoje.
Moje skromne łupy


 

I na koniec stan włosowy


 
Jakoś ujdą.