2019/01/22

Mój blue monday

Wczoraj był 'blue monday' czyli podobno najgorszy/najbardziej depresyjny dzień w roku.
A jak wyglądał mój dzień?
Wyspałam się i to tyle z dobrych rzeczy. Idąc do pracy popsułam sobie odtwarzacz mp3 (tak używam takich rzeczy bo nie zawsze lubię słuchać muzyki przez telefon), w pracy klienci byli jak zawsze raz mili raz chamscy czyli bez zmian. Dzień byłby jak każdy inny gdyby nie fakt że na koniec zmiany wyszedł mi brak w kasie i muszę sięgnąć po drobne które odkładałam na inny cel. Żeby było mało w domu chcąc napić się wina potłukłam mój ulubiony kieliszek do wina. Cóż będę musiała udać się do sklepu z pierdółkami i wydać kolejne 3 zł na nowy kieliszek. Straszna rzecz.

Ogólnie był to normalny dzień, nie bardziej dołujący niż inne, tylko strasznie pechowy.

Na pocieszenie kot znaleziony w internetach

2019/01/16

Małe podsumowanie 2018

Rok 2018 się skończył. Co mogę o nim napisać? Zaczęłam w Czechach a skończyłam w Krynicy. Szalałam z kimonami, piłam i jadłam różne rzeczy. Udało mi się pojechać na dwa konwenty i byłam w Niemczech a nawet zahaczyłam o kawałek Francji. Byłam w kocich kawiarniach i różnych parkach i ogrodach. Nawiedziłam Wrocław, trochę chorowałam i pod koniec roku parę razy byłam w kinie. Zdjęć nie będzie bo mi się nie chce wrzucać.





2019/01/13

Sushi i Ralph Demolka w internecie

To już ostatni raz w tym miesiącu wyruszyłam na poszukiwanie dobrego ramen. (Muszę pobyć trochę w domu). Moje nogi zaprowadziły mnie do Sakana Sushi w Katowicach. 
Ostrzegam, zdjęcia wyjątkowo okropne mi wyszły, jeszcze gorsze niż zawsze.
Ramen był dobry ale niestety dalej nie jest to czego szukam.


Była też zupa w dużymi kawałkami łososia


Na sushi musiałam trochę poczekać, taki mieli ruch, ale warto było. Kawałki były duże i maksymalnie wypełnione dodatkami.


Następnie udałam się (znowu) do kina. Wybrałam drugą część Ralpha. Bardzo dobrze się bawiłam, warto go zobaczyć w filmie. I ważne żeby zostać do końca napisów. 

Po filmie była jeszcze herbatka

 

i coś na ząb


oraz nowe piwa do spróbowania

 

2019/01/06

Grinch i małe ciasteczko

Dzisiaj mając jeszcze trochę wolnego czasu postanowiłam zwiedzić kopalnię w Zabrzu. Niestety nie udało mi się bo przyjechałam za późno, jedna grupa już zjechała a na następną bardziej uciążliwą trasę mi się nie chciało iść. Zrobiłam tylko na szybko zdjęcia wieży ciśnień.



I udałam się na poszukiwanie czegoś do zjedzenia, najlepiej azjatyckiego. I tu była zabawa. Jeden lokal w ogóle nie istniał, drugi był zamknięty, trzeci zresztą też. Miałam okazję podziwiać różne budynki. 
 
 


Jeżdżąc tak po bliższej i dalszej okolicy, do miasta obok i z powrotem, wylądowałam w Agorze. Szybka decyzja - film. Polskie filmy mnie jakoś nie interesują, Bumblebee też nie bardzo więc padło na bajkę Grinch.
To był dobry wybór. Zabawna i przyjemna, więcej nie trzeba.
Po filmie zgłodniałam i udało mi się dopaść azjatycką kuchnię. Jedzenie było pyszne.


Następnie przeniosłam się trochę niżej na deserek. Tego mi było trzeba, słodka krówka, ciastko czekoladowe, lody i obowiązkowo herbata. 

2019/01/05

Makieta kolejki, sushi, park zimą i film o kotach

Dzisiaj postanowiłam na małe rozpieszczanie się. Dzień zaczęłam od długiego leżenia i nic nie robienia, następnie udałam się zobaczyć makietę kolejki.






Później nawiedziłam pewien duży park. Z racji zimowej pogody i (z mojej głupoty) mało wygodnych butów była to krótka wizyta. 

 
 
  



 

Następnie udałam się na poszukiwanie czegoś do zjedzenia. Wybór był tylko jeden, sushi. W końcu chodziło za mną od dłuższego czasu.



Był ramen, z małą ilością japońskich dodatków ale też dobry



Była zupa miso z rybką



no i było sushi


a na deser lody sezamowe które bardziej miodem i chrupiącym karmelem smakowały 


oraz lody z zielonej herbaty 



Najedzona udałam się oglądać film o kotach, a dokładniej Sekretny świat kotów. Taka typowa bajka dla bardzo małych dzieci. Obowiązkowo herbatka



Pokręciłam się po filmie jeszcze trochę, dorwałam babeczkę, a nawet dwie



i koktajle, jeden z mango który smakował jak jogurt z marakują 
 


oraz  bananowo-malinowy gdzie też dominował smak samego jogurtu z przyczajonym, nieśmiałym bananem i na końcu kwaskowatą malinką



na zakończenie dnia piwo z dziką różą



Dużo się nachodziłam co odczuwam to teraz bólem stóp.

2019/01/03

Grudzień 2018

Jaki był?
Dobry, bardzo dobry.

Zaszalałam i kupiłam kolejne kimona. 

 
 
 


Pojechałam na konwent do Krakowa


 

Pojechałam do Gdańska i okolic na tydzień.


 
 
 
 

W pracy bez szału. Święta były spokojne.

Byłam w kinie i to nie jeden raz.
Na sylwestra udałam się do Krynicy.


 
 

W sumie? Dla mnie dużo się działo.