2018/05/06

URLOP

Nadszedł ten dzień. Ostatnie 7 godzin spędziłam z ludźmi sprzedając im bilety, napoje (i tu nowość) lody. Parę godzin minęło, odespałam, zrobiłam pranie i przy większej lampce wina zaczynam cieszyć się wolnością. Jeszcze do mnie nie dociera ten fakt. Do pracy pójdę dopiero 20 maja. Straszne. Zapomnę jak się pracuje. Przez najbliższe dwa tygodnie na pewno nic nie napiszę i to nie dlatego że będę codziennie chlała do upadłego aby się odstresować i zapomnieć jak bardzo nienawidzę tego wszystkiego co mnie otacza. Oj nie. Po prostu wyjeżdżam. Daleko.  Jak najdalej od tych ludzi, tego miasta i od tego państwa. To ostatnie to nie tak daleko.
Musze jeszcze do nowej walizki spakować drobne rzeczy i jutro mnie już nie będzie.
Gdybym miała nie wrócić z podróży wszystkie moje mangi (790 sztuk) i książki (jeszcze nie policzyłam ale będzie tego coś ponad 200 sztuk)  mają być sprzedane za połowę ceny okładkowej a pieniądze przekazane na schronisko dla zwierząt a ja mam być pochowana ze wszystkimi kimonami które posiadam. No co, mam takie małe przeczucie że mogę nie wrócić, albo coś się bardzo zmieni jak wrócę. To ja uciekam teraz bo wino nie może długo stać otwarte samo.  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz