2017/12/13

Moje mangi, czyli kupować czy czytać skanlacje

Ostatnimi czasy głośno zrobiło się na temat skanlacji (znowu). Ludziom się nie podoba, że wydawnictwa czasami żądają o usunięcie z Internetu zeskanowanej mangi do której wykupili prawo do wydania w Polsce. Ludzie wolą skanlacje dostępne 'za darmo' w internetach. Mangi wydawane w Polsce są drogie i co jakiś czas drożeją, nie da się zaprzeczyć ale nie czarujmy się za wszystko trzeba płacić. Sprzedając gazety widzę że te powoli drożeją i ludzie narzekają a i tak kupują (chyba że kradną ale takim to ręce bym połamała).
Ten dramat, ta tragedia, ta niedojrzałość i niezrozumienie.

Mamy taki oto przykład. Statystyczny mangoczytacz jak ja codziennie potrzebuje solidnej dawki mang (to uzależnia). Moja przygoda zaczęła się pod koniec podstawówki kiedy to jedna z koleżanek pożyczała mi mangi. Trochę tego było ale dla mnie za mało. Zwróciłam się w stronę Internetu. A tam powoli, bo jeszcze nie znając dobrze angielskiego, odkrywałam coraz więcej stron oferujących zeskanowane mangi przetłumaczone na język angielski. Szczęśliwa czytałam, dużo czytałam. Odkryłam wiele wspaniałych tytułów które wiem, że chcę mieć je na półce i trochę tytułów które pozostawiły po sobie lekki niedostatek i mieszane uczucia. Trafiłam też na takie pozycje, że po jednym rozdziale nie byłam w stanie czytać dalej. Do niektórych potrzebowałam czasu, kolejnego podejścia i dojrzałości umysłowej.
Niestety w tamtych czasach polskie skanlacje leżały i kwiczały, nie miały nic do zaoferowania i nawet dzisiaj nie mogę się do nich przekonać. Po prostu nie potrafię czytać po polsku mang przez Internet.

Na dzień dzisiejszy mam około 3674 tytułów w całości przeczytanych i ponad 400 które czytam na bieżąco. Specjalnie założyłam sobie konto na myanimelist żeby móc śledzić co już czytałam. Jest wiele pozycji których nie ma jeszcze wydanych w Polsce dlatego do dnia dzisiejszego przeszukuję Internet w celu znalezienia kolejnych perełek. Już nie ograniczam się do języka angielskiego, po japońsku też staram się czytać.  Czy robię źle? TAK, ale...

Przyznam się, należę do tej grupy dziwaków którzy wolą poczuć mangę/książkę w rękach, powąchać papier, przytulić do siebie czyjąś ciężką pracę. Pod koniec liceum kupiłam pierwszą mangę. Minęło już ponad 10 lat a moja kolekcja wynosi obecnie 731 sztuk! Tak, kupuję mangi. Wiele na konwentach, wiele na aukcjach, kiedyś w księgarni. Poluję na okazje. Tak, trochę to kosztuje. Ale jest takie coś jak kieszonkowe, praca dorywcza. Ja sprzedałam stare podręczniki z liceum, roznosiłam ulotki, odkładałam pieniądze z urodzin żeby mieć na mangi. Nie ma znaczenia czy nowa czy używana, każda manga kiedy dostaję ją w swoje łapki sprawia mi wiele radości.

Kocham czytać, dlatego czytam w Internecie ale wiem też jak ważna jest praca innych. Domyślam się że wydanie jednego tomiku mangi nie należy do tanich i prostych, jak każda praca potrafi męczyć i często szybko efektów nie widać. Doceniam to dlatego kupuję mangi.

Każdy chce wiedzieć co kupuje dlatego skanlacje są dobre żeby zobaczyć jak wygląda środek. I tylko do tego powinny służyć. W momencie kiedy jakiś tytuł jest wydany w Polsce jego nielegalne publikacje powinny być usunięte z Internetu. Takie jest prawo. Podoba Ci się dany tytuł? Kup go i tyle.
Na koniec zdjęcia mojej kolekcji (jej części) robione kartoflem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz