2013/05/15

W punkcie zero... znowu

Dostałam pracę...



A tak na poważnie wytrzymałam tylko dwa dni i zrezygnowałam jak tylko nadarzyła się okazja.
Ludzie świetni, atmosfera cudowna i podobno wynagrodzenie też zadowalające. Jest w tym wszystkim haczyk, niestety. Nie dałabym rady psychicznie i fizycznie o godzinie 8 rano wychodzić, tłuc się 2 godziny w autobusach, po dotarciu do firmy przez pół godziny ćwiczyć rozmowę i w teren po całym województwie do godziny 19, w domu byłam coś około 23. Cały dzień z głowy plus wydatki na transport i niezdrowe jedzenie bo nie ma czasu zjeść na spokojnie. Nie mam zielonego pojęcia jak ludzie tam pracujący mają jeszcze chęci iść gdzieś razem na piwo w środku tygodnia.
Najbardziej podejrzana była sprawa umowy. Na moje pytanie człowiek pracujący tam od ponad miesiąca nie potrafił nic sensownego powiedzieć, a jak już zapytałam się jak jest z dniami wolnymi to usłyszałam tylko 'po prostu nie przychodzisz'. Trochę to śmieszne, że nie otrzymałam odpowiedzi na tak ważne pytania. Wolę nie pakować się więcej w takie rzeczy.
I w ten oto sposób znowu jestem bez pracy. Cudownie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz