2019/05/07

Majowy urlop 2018

Rok temu 7 maja zaczęłam mój urlop. Dokładnie rok temu o tej godzinie wsiadałam do autokaru i ruszyłam w drogę, do Mainz. Nie była to moja pierwsza wyprawa w tamte strony więc byłam bardziej przygotowana niż ostatnio, ale przekonałam się że parę rzeczy należy zrobić inaczej.

 
 
 
 

Po całonocnej podróży pierwszego dnia na miejscu udałam się na mały spacer po okolicy, trochę po mieście, trochę nad rzeką, przez park i znowu po mieście. Szybkie zakupy i popołudniu dotarłam na mieszkanie w małej miejscowości obok. Postanowiłam przygotować karē raisu, dobre nam wyszło. Wieczorem krótki spacer po miasteczku i nadszedł czas na oglądnie filmów.

 


Drugiego dnia były większe zakupy (głównie płyny), dalsze chodzenie po mieście, chciałam zmacać wiatrak ale zadowoliłam się tylko widokiem. Bliżej wieczora był mały piknik nad rzeką. Na koniec dnia trochę filmów.

 
 
 
 

 

Następnego dnia mieliśmy udać się do większego miasta ale olśniło nas że jest święto i prawdopodobnie większość 'atrakcji' będzie zamknięte. Stwierdzam że muszę zacząć bardziej planować. Nie bardzo wiedzieliśmy co zrobić, a żeby było jeszcze lepiej zaczęłam się źle czuć. Początkowo bolało mnie lekko gardło dlatego popołudniu jeszcze udałam się zjeść pierwszego chińczyka - jedyny otwarty lokal. Wieczorem jednak gorączka mnie rozłożyła. Bardzo szybko udałam się spać. 

 

Na szczęście następnego dnia czułam się lepiej i udaliśmy się do pobliskiego miasteczka na małe zwiedzanie, czyli chodzenie tam i z powrotem po całej okolicy. Było bardzo ciepło i na rynku kupiliśmy lody, co ciekawe Pani z cukierni mówiła łamanym polskim. Następnie udałam się do Worms pochodzić trochę, zobaczyć czego nie widziałam ostatnim razem i był drugi chińczyk. Jedzenie było dobre.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

W wolnej chwili spacerowałam po miasteczku w którym się zatrzymałam, tego dnia ruszyłam na poszukiwanie kotów.  A w nocy udałam się oglądać gwiazdy.

 
 

Kolejnego dnia po śniadanku składającego się z zupy miso i bułeczek znowu wyruszyłam. Na początek miałam za cel dorwać lodziarza, po lekkim kombinowaniu i śledzeniu jego auta udało się.


Resztę dnia spędziłam spacerując, znowu, i na mieszkaniu grając w gry.

Następny dzień był dokładnie zaplanowany. Planowaliśmy udać się do ZOO w jednym mieście, problem w tym że nie mogliśmy go znaleźć i trochę pobłądziliśmy. Ostatecznie pojechaliśmy do ZOO w Frankfurcie i o tym napiszę osobno. Wieczorem nadszedł czas na trzeciego chińczyka.

 
 

Podczas mojego wyjazdu pogoda lekko się popsuła. Nie wszystkie dni było słoneczne, bywało nawet zimno na co nie byłam do końca przygotowana. Musiałam niektóre plany w ostatniej chwili zmieniać właśnie z powodu pogody, o tym też będzie osobno.

Jeden dzień poświęciłam na zwiedzaniu Strasburga. Zajrzałam może nie w każdą uliczkę ale dużo się nachodziłam. Wieczorem były lody i film.

 
 
 
 
 
 
 

Urlop zbliżał się ku końcowi, dlatego nadszedł czas na pakowanie się, ostateczne zakupy i takie tam.

 
 
 
 
 
 
 
 

Na sam koniec mojego pobytu udałam się 'zepsuć' jednego kota. Po trochę ponad godzinie zabawy kot miał mnie dość.



Następnego dnia planowałam wyjechać rano o godzinie 9, udało się o 11. Ruszyliśmy na Wrocław. Droga niestety była strasznie zakorkowana, remonty, remonty i remonty. Zamiast na godzinę 18 byliśmy po 21 na miejscu. I o tym też będzie osobny wpis.


Cały urlop/ wyjazd uznaję za udany i nie mogę doczekać się kolejnego.


Na koniec moje włosy w połowie wyjazdu. Jak zawsze tragedia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz