2019/06/18

Czerwcowy urlop

Powróciłam. A już chciałabym jechać znowu. Nawet lubię 15 godzinna podróż autokarem do Niemiec.


Od razu zaznaczam zdjęcia wrzucane są w całości wykonane przeze mnie i mój szalejący telefon, dlatego część może być artystycznie nieudana. I co najważniejsze to w połowie urlopu telefon zrobił psikusa i spalił kartę pamięci ze wszystkimi zdjęciami z pierwszej połowy wyjazdu, na szczęście część z nich zapisała się na zdjęciach z Google i mogłam je później odzyskać. 
Będąc na miejscu po 8 rano zamiast udać się spać czy odpocząć postanowiłam pospacerować po Mainz jak zawsze. 
 

Odwiedziłam teraz już ulubiony chiński sklep i zaopatrzyłam się w mochi i inne przekąski. 
 

Mając napakowany urlop, zaplanowany każdy dzień, pojechałam na mały spacer po mieście braci Grimm. Oczywiście tego nie rozplanowałam za dobrze i okazało się ze zwiedziłam tylko polowe miasta. To już jest tradycją że wszystkiego nie uda mi się zobaczyć i zostawiam coś żeby wrócić w dane miejsce i odkryć je na nowo.
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Na obiad było małe sushi. A na deser wybrałam naleśniki z masą słodkości. Na koniec dnia zobaczyłam małą wystawę w jednej galerii handlowej.
 
 
 
 
 
 
 

Następnego dnia nawiedziłam Heidelberg. 


 
 
 

Było bardzo upalnie, słońce strasznie paliło, ale tym razem byłam przygotowana. Mały słoiczek kremu blokujące słońce miałam cały czas przy sobie i tym razem korzystałam z niego. Niestety i tak się trochę opaliłam. Nie wiedząc od czego zacząć postanowiłam zaszaleć i wybrałam się na wycieczkę autokarem po mieście. Nie pamiętam kwoty, ale na pewno była znośna, przejechałam całe miasto wraz z nagranym przewodnikiem. To była dobra decyzja. W niecałą godzinę zobaczyłam prawie wszystko w że tak powiem dolnej części co nie zniechęciło mnie żebym się potem przeszła jeszcze raz przez połowę miasta. Na tym urlopie nie oszczędzałam nóg, oj nie. Po zjedzeniu lodów udałam się na Góra Königstuhl z zabytkową koleją górską. 


Warto było kolejny raz. Ten widok był przepiękny.


Następnie przyszedł czas na zwiedzanie ruin zamku, znajdujących się troszkę niżej. 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
Oczywiście musiałam obejrzeć największą na świecie beczką na wino (Großes Fass)

 

oraz Deutsches Apotheken-Museum w ruinach zamku. W końcu mam te wykształcenie farmaceutyczne, na papierku i już lekko nie ważne, ale mam. 

 
 
 

Parku obok oraz ogrodu botanicznego i zoologicznego już mi się nie chciało oglądać, musiałam przecież zostawić coś na następny raz. Wciągnęłam na szybko małe frytki i opuściłam to piękne miasto. Wieczorem w Worms jeszcze dopadłam gofra i pyszną kawę, trochę pospacerowałam i udałam się spać. 

 
 

Kolejny dzień był spokojniejszy. Pierwsze pół dnia dosłownie nic nie robiłam, leżałam, grałam w gry i zajadałam się truskawkami.


Popołudniu/wieczorem udałam się nad rzekę która niestety zaatakowała moje buty. Stała sobie w bezpiecznej odległości na brzegu nie zwracając uwagi na fale a ta w pewnym momencie wręcz rzuciła się z większą falą na mnie, i tak ucierpiały moje wygodne buty. 


Na szybko musiałam kupić sobie jakieś baleriny o nie mogłam z przemoczonymi kontynuować urlopu, potem udałam się spać bo następnego dnia miałam wcześnie rano wyruszyć w wspaniałą przygodę.
Relację z dalszego urlopu podzielę na kilka małych części.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz