2019/01/02

Krynica-Zdrój czyli mój sylwester 2018 i Spider-man Uniwersum

Na miejsce przyjechałam w niedzielę dość późnym wieczorem bo po godzinie 21. Po drodze miejscami ostro padał deszcz, a tuż zaraz przed Krynicą nagle zrobiło się biało.

Pierwszy wieczór zleciał mi na małym spacerku po okolicy. 

 
 
 
 
 

Chciałam coś zjeść na mieście ale niestety było już za późno, 

 

została mi opcja zaopatrzenia się w żabce obok i przy małym winku nadszedł czas na film.


To wino było kupione w innym sklepie

W poniedziałek rano po lekkim śniadaniu przeszłam się po stoiskach z pamiątkami, trochę po parku, 

 
 
 
 

 
 

zjadłam oscypka 


i udałam się w stronę Góry Parkowej

 

Nie miałam zaufania do moich butów więc padło na kolejkę



Na samej górze widok przepiękny, trochę atrakcji dla dzieci i mała kawiarenka

 
 
 
 
 
 
 
 
 

Po krótkim dreptaniu postanowiłam zjeść jakże oryginalnie sernik na zimno, ciastko czekoladowe i gorącą czekoladę

 
 

i zostało mi kolejką zjechać na dół.
Na dole, tak z boku znajdowała się pierwsza pijalnia. Po jednym kubeczku wody czas był ruszać dalej.


 
 

Główna pijalnia, pełna dużych roślin i z płatną toaletą. 

 

Tutaj też wypiłam jeden kubeczek wody i udałam się na poszukiwanie czegoś do zjedzenia. Zamiast na coś konkretnego udałam się do pijalni czekolady. Lokal był bardzo popularny, herbatka i ciastka były bardzo dobre.


 
 
 
 

Nim się zorientowałam było już ciemno, wróciłam na chwilkę na mieszkanie trochę odpocząć. 

 

Po godzinie znowu wyruszyłam w poszukiwaniu jedzenia. W jednej restauracji kuchnia była już nieczynna, w drugiej nie było miejsca. Dopiero w trzeciej, bardzo klimatycznej znalazło się miejsce. 

 
 
 

Jedzenie było bardzo dobre i połączenie grzanego miodu z wódką śliwkową jest bardzo dobre. Mając chwilę czasu pospacerowałam jeszcze trochę. 

 
 
 

Nieliczni ludzie w pobliżu pijalni rozglądali się za imprezą która miała się odbyć ale nie zapowiadało się na nic.
Przed północą zobaczyłam jeszcze jeden film. O północy oczywiście coś z bąbelkami, dla żartu Picolo, popatrzeć na fajerwerki, odpalić sztuczne ognie i spać.

 

Rano okazało się że nad wanną nie leciała zbyt ciepła woda więc musiałam z kranu w kuchni 'nanieść' sobie wody żeby móc porządnie się wymoczyć. Warto było. Następnie małe śniadanko i nadszedł czas się zbierać.
Jeszcze tylko złapać widok z okna


Po drodze do domu zatrzymałam się w Nowym Sączu. 

 
 
 
 
 
 

Zobaczyłam ruiny zamku, pokręciłam się po okolicy 

 
 

i ruszyłam na poszukiwanie otwartego lokalu z jedzeniem. Po krążeniu po rynku trafiłam do restauracji Imperial. 


Była to chyba jedyna otwarta restauracja, bo kucharz i dwóch kelnerów nie miało lekko.
Risotto bardzo mi smakowało, makaron smakował jak makaron, bez szału ale też dobry. 

 
 

Na deser trochę czekałam.

 

Powoli potoczyłam się do domu. 



Nie chciałam jeszcze wracać do domu.
 
 
 

Na koniec zahaczyłam jeszcze o kino, wybór padł na Spider-man Uniwersum. Wrażenia? Bardzo dobre. Były poważne chwile i też bardzo śmieszne a cała historia wciągająca. Był to dobry film i warto zobaczyć na dużym ekranie.

Tak wyglądał mój koniec roku 2018 i początek 2019.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz