2018/12/19

Gdańsk w grudniu...

Na początku zaznaczę że zima zaczęła się jak już opuszczałam Gdańsk. Pierwszego dnia było szarawo i zamglone następnie było deszczowo albo pochmurnie i ostatnie dni zebrało się na lekkie opady śniegu. Pogoda nie rozpieszczała ale to nie przeszkodziło mi w chodzeniu i zwiedzaniu.

Pierwszego dnia, a raczej wieczoru był krótki spacer po centrum.

 
 
Udało się zaliczyć koło widokowe Amber Sky,


 
 

zjeść chińczyka 


 
 


i trafić na jarmark który się już zamykał
 
 
 
 
 

Wieczorem mała przekąska



Drugiego dnia na śniadanie miso



i podreptałam najpierw do Dworu Artusa

 
 
 
 
 
 
 
następnie Dom Uphagena,


 
 
 
 
 
potem Muzeum Bursztynu


 
 
 
 

i znowu na jarmark


 
Obowiązkowo pączusie


Langosz


 
I nowość dla mnie, Czeburek z Krymu, Ukraińskiego Krymu jak to podkreślił bardzo miły Pan z Ukrainy który wytłumaczył mi co to jest czeburek
 

Po małym obżarstwie na jarmarku przechodząc obok zbrojowni, a raczej przez zbrojownię


 
 
trafiłam do małej cukierni


To był błąd. Tyle dobrego i słodkiego naraz to za dużo.



Następnie trafiłam do Piwnicy Romańskiej. Za chyba 8 zł obejrzałam krótki film, trochę eksponatów i zobaczyłam jedno zachowane w dobrym stanie pomieszczenie i dwie 'salki' z fragmentami ruin obok niego. Warte było tej ceny. Ciekawe było. Zaraz obok była hala targowa z ruinami w piwnicy. 


Przechodziłam obok starego młynu



Jeszcze trochę chodziłam, za każdym razem przechodząc koło fontanny Neptuna musiałam zrobić parę zdjęć. 



 
 

Na już bardziej kolację trafiłam do Kaszubskiej Mariny na dobrą zupę rybną i na koniec dnia znowu na jarmark.


 
 
 

Reszta będzie w części drugiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz