2018/12/06

Tsuru 2018

Odespałam i odchorowałam, więc mogę coś wspomnieć o konwencie.
Oczywiście musiał być bilet VIP.
Załatwiałam sobie wejście w piątek wieczorem. 
Będąc w Katowicach musiałam zrobić zdjęcie. 

 

Skorzystałam jak zawsze z usług Interbus. O tej samej godzinie chciało jechać bardzo dużo ludzi, aż dziwię się że się wszyscy zmieścili. Na miejscu czekałam tylko może pół godziny żeby wpuścili ludzi.
Powędrowałam do sleepa dla VIP-ów a tam pustka. 


Już myślałam że będę miała całe pomieszczenie dla siebie, niestety po paru minutach przyszło jeszcze parę osób.
W sobotę rano pobudka i po boxa z fantami. Taka była jego zawartość.



Następnie wskoczyłam w kimono.

 
Teraz widzę jak paskudnie zawiązałam pas obi.
Pierwszym zakupem były energetyki.

 
 
 
 
Następnie wręcz rzuciłam się na mangi na jednym stoisku. Planowałam dużo nie kupować a skończyło się jak zawsze.
Wybiła godzina 10 więc nadszedł czas na atrakcje.
Powędrowałam do sali k-pop i tu miałam pecha. Atrakcja przesunięta . Niestety cały konwent trafiałam na przesunięcia lub przerwy w tej sali. Powędrowałam do panel o jedzeniu japońskim. Posiedziałam chwilkę i ruszyłam dalej na panel o zakładaniu Saree który już trwał w połowie. Ku mojemu zdziwieniu nikogo nie było, nawet modelki, tylko prowadząca. Nie czekając długo wyskoczyłam z kimona żeby założyć Saree. 

 

Posiedziałam tam dłuższą chwilę słuchając o pięknych strojach indyjskich i nie tylko. I dlatego spóźniłam się na bodypainting z japońskimi elementami, kolejka ludzi do pomalowania była długa więc tylko obserwowałam jak powstają piękne obrazy na rękach uczestników.

 
 
 
 

Trafiłam następnie na ultrastara gdzie pośpiewałam trochę. 


Uciekłam kiedy zaczęły się piosenki z openingów i endingów. Udałam się na pokazy sztuk walk ale szybko ruszyłam dalej. 

 

Trafiłam na improwizację. Było zabawnie.



Nadszedł czas wykorzystać kupon zniżkowy w Komiksiarni (następne mangi).

 Zakupiłam w Yakikingu zupę miso


następnie podreptałam po bubble tea


Oczywiście obowiązkowym punktem programu był cosplay.

 
 
 
 

Po konkursie zgłodniałam i zakupiłam okonomiyaki. Jakie to było dobre. 


Jednak byłam bardzo głodna a że bon na sushi był pod ręką ...

 
 

W nocy atrakcje nie zaciekawiły mnie aż tak bardzo. Trafiłam na vixę


poskakałam trochę, tego mi było trzeba.
Nadszedł czas na panel jeszcze ciemniejsza strona yaoi. 


Nie było tam nic poruszone o czym bym nie czytała, poza dwoma koreańskimi komiksami które przeczytałam zaraz po powrocie do domu.
Już myślałam że nadszedł czas spać ale wędrując korytarzem zatrzymałam się aby porozmawiać o duchach i tym podobnym. Trzecia, czwarta w nocy to jest dobra godzina na rozmowy o potworkach nawiedzających szkolne toalety. 
Skończyło się że spałam jakieś niecałe cztery godziny i o dziwo czułam się wypoczęta. Szkoda tylko że mój materac odmówił współpracy i postanowił się przedziurawić. Będę go miło wspominać.


Podłoga nie była wygodna i skończyłam z katarem który do teraz mnie nawiedza.
Postanowiłam o godzinie 11 zebrać się do domu.

 Widok za dnia

Po 2,5 godzinie byłam w domu. Zjadłam obiad i zaczęłam rozpakowywać się. 
Moje mangi, ich część

 

Trochę słodyczy 



Zupki rozdawali, więc musiałam przygarnąć



Bardzo ciekawą książkę dopadłam.


Konwent był dobry.  Mile spędziłam czas. Dostałam przepyszną babeczkę.


Cały konwent krążyłam, po korytarzach, byłam w ruchu. Poniżej przykłady co można było kupić

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Porozmawiałam z ludźmi i strzelałam zdjęcia różnym napotkanym, poniżej przykłady (jakość ziemniaka) 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Na koniec tradycyjnie o włosach. W piątek wieczorem wyglądały tak


 

Na noc spięte w warkoczyk. Do kimona były spięte w kok. Resztę konwentu puściłam je luzem. Tak wyglądały w sobotę popołudniu,



a tak w niedzielę po paru godzinach snu w warkoczyku



Czy za rok wybiorę się na kolejne TSURU? Tak, zdecydowanie tak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz