2012/07/27

Podróż autostradą

Miałam dzisiaj wyjazd służbowy do stolicy. Muszę przyznać, że nawet fajnie się jechało dostawczakiem po  remontowanej autostradzie. Ale po 3 godzinach za kierownicą miałam już dosyć. Tak mnie głowa zaczęła boleć, że nie potrafiłam nawet jednej myśli poskładać bez włożenia w to wysiłku. Wróciłam do domu padnięta. Jak mile zostałam zaskoczona, że obiad był już gotowy i z psem nie musiałam iść na spacer. Czyżby jakiś dzień dobroci?

Coś ostatnio mało piszę, strasznie się rozleniwiłam. W zeszły piątek pojechałam na konwent. Cóż mogę napisać, że się bawiłam średnio. Byłoby świetnie gdyby 'znajomi' mnie nie wystawili. Nawet atrakcje na które się nie przygotowałam jak chciałam, ludziom się podobały. Nikt nie narzekał i nie chciał mnie pobić, więc było dobrze. Wracając do domu oczywiście wszyscy mnie zdążyli trzy razy zirytować, bo to tak a to tak i tak dalej. Następny konwent 18-19 sierpnia.

W tym tygodniu znajomi postanowili zrobić sobie wolne od mojego towarzystwa. Były chyba już trzy spotkania i o ani jednym mnie nie powiadomili. Dlatego nie mam ochoty jechać jutro i oglądać ich tarzy.

Jest jedna rzecz o której muszę wspomnieć. Mam pozakładanych parę kont na różnych portalach czy stronach. Oczywiście jest facebook na który nie zaglądam już bo od razu nachodzi mnie ochota cięcia się tępą ekierką. Mam tego bloga, który staram się prowadzić regularnie, mam  'my anime list' założone w środę i parę innych o których mogę już nawet nie pamiętać. Wspominam o tym dlatego że mam jeszcze zupę czyli soup.io - taki powiedzmy blog który założyłam w październiku zeszłego roku. Głównie wrzucam tam obrazki albo kopiuję(repost) z innych zup. Pomogła mi wiele razy, gdy miałam atak depresji, źle się czułam. Znalazłam dzięki zupie wiele ciekawych pomysłów i grafik.

Ostatnio zaczęłam tam wrzucać dość depresyjne posty. Wiem, że jedna z najbliższych koleżanek zna moją zupę ale ona nie zwraca uwagi na to co tam się dzieje, dlatego nie hamowałam się z tym co tam mam. I przeżyłam szok. Jedna dziewczyna napisała do mnie z prośbą o kontakt. Zdziwiona odezwałam się do niej na e-mail. Okazało się, że śledziła moja zupę prawie od początku i zauważyła coś niepokojącego. Zaczęła się o mnie martwić. Jak przeczytałam jej odpowiedź myślałam, ze spadnę z kanapy. Do teraz jestem w szoku. Myślałam, ze nikogo już nie obchodzi moja osoba a tu taka miła niespodzianka. Nikt z mojego otoczenia nie próbuje mi pomóc a dziewczyna mieszkająca w Niemczech, której prawdopodobnie nigdy nie spotkam na żywo wykazuje więcej zainteresowania niż rodzona matka.
Nigdy nie pomyślałabym, że zupa może mi kolejny raz pomóc i to w taki sposób.

Dlatego dziękuję bardzo Julia, że jesteś, to dla mnie wiele znaczy.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz