2012/07/10

This is love... no way

Ostatnie dni były szalone. W piątek pojechałam do G na spotkanie tej drugiej rodzinki, cóż bez tych trzech piw biedronkowych, paru drinków i żelek z alkoholem złapałabym większego doła niż w rzeczywistości. Już patrząc na niektórych ludzi mam dosyć. Oni i ich problemy. Y boi się że ją zostawimy a sama chce jechać na drugi koniec świata. A niech jedzie. Siedziałam sobie i patrzałam jak się tworzyły grupki i każdy robił z siebie ofiarę. A najbardziej wnerwił mnie Z, który zaczął bronić M nie znając całej historii. Nienawidzę takiego zachowania. M potraktował mnie okropnie, niedojrzale i złamał dane słowo. Bachor. Ale nie powinno mnie to dziwić, że nikt nie rozumie mojej reakcji na M bo przecież oni nawet nie próbowali mnie zrozumieć.

Spałam 2 godziny. W sobotę sprzątałam cały dzień bo zaprosiłam ludzi na niedzielę do siebie. W końcu rzadko kiedy sama jestem w domu. W sobotę wieczorem pojechałam na noc horrorów, ja która boi się wszystkiego. Było zabawnie, był A i jedyny moment kiedy naprawdę się przestraszyłam to w tedy gdy K krzyknęła budząc innych. Ja siedziałam najbliżej jej więc trochę mnie uszy zabolały. Pięć filmów naprawdę różnych. Przed piątą rano siedzieliśmy na rynku i nie wiedzieliśmy co ze sobą zrobić przez dwie godziny do pierwszego autobusu.

Wróciłam do domu i poszłam spać. Po prawie trzech godzinach się obudziłam i nie wiedziałam gdzie jestem. Po chwili doszłam do siebie. Rodzice się kłócili i wyjazd wisiał na włosku. Kiedy w końcu pojechali posprzątałam do końca pokój i się położyłam. Już myślałam, że nikt nie przyjedzie i nagle dzwonek. To był S posiedzieliśmy trochę, pogadaliśmy, potem przyjechał O. i piesek był szczęśliwy. Jako ostatni przyjechali K i A którego obecność mnie zaskoczyła. Posiedzieli, pogadali i pojechali. Myślałam, że któraś z lasek przyjedzie, ale się myliłam. Wszystkie mnie olały. Nigdy więcej nie zaproszę ludzi do domu. Jeszcze A z M planowali przyjechać ale nie zdążyli na jeden autobus a potem wszyscy się zebrali a ja byłam całkowicie zmęczona więc poszli do M. nie mam im tego za złe, przynajmniej próbowali.

W niedzielę padłam na łóżko i zasnęłam. Pierwszy raz od bardo dawna zasnęłam bardzo szybko bez problemu i spałam cała noc.
Powtórka z rozrywki w sobotę, pod namiot. Nie wiadomo czy będzie A i czy w ogóle się odbędzie. I już sama nie wiem co do niego czuję i co on o mnie myśli.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz