2012/11/18

Ostatnie dni

Raz w górę raz w dół. Można by powiedzieć, że znowu się zaczęło. Ostatnie dni były tak różne, że już nie wiem co mam ze sobą zrobić. Weźmy czwartek, przesiedziałam 8 godzin w pracy tłumacząc z hiszpańskiego, na japońskim było nawet ciekawie jak wymyślałam z N historię morderstwa na przyjęciu na podstawie obrazka a potem spotkanie przy rzutkach. Szło mi bardzo dobrze, wygrałam 2 z 4 gier. Nawet pomyślałam, że w końcu mam coś wspólnego z A i że będzie dobrze. Nie, nie zaczęłam wyobrażać sobie nie wiadomo czego.
W piątek natomiast w pracy nie zrobiłam nic, prawie zasnęłam z nudów. Kierownika ni było to mogłam przestawać udawać że coś robię. Na japońskim graliśmy w karty co mi się bardzo podobało. Ale to co się wydarzyło potem popsuło mi humor. Okazało się że N świetnie rzuca i to był dla mnie koniec. Nawet tej rzeczy nie mogę mieć wspólnej z A, a niech bierze go sobie, nie będę się starało o kogoś kto nie zwraca na mnie uwagi, szkoda nerwów. To się robi nudne i mnie samą już denerwuje jak wspominam o A.
W sobotę było jeszcze gorzej. Rano na spokojnie posprzątałam cały dom, tylko swojego pokoju nie ruszyłam. Czekałam na ojca bo mieliśmy załatwić sprawę telefonu. Oczywiście musiał przyjechać pijany z pracy i nic nie zrobił. Z telefonem muszę jeszcze poczekać. Ale matka była mocno wnerwiona, co usłyszeć można było w nocy. Już mam tego wszystkiego dosyć. Dzisiaj nie jest lepiej.
Na dodatek dowiedziałam się w czwartek od osób trzecich, że jednak nie będę mieszkać w Gliwicach i nadal nie wiem dlaczego. Miło się w tedy poczułam. Wszystko zaczyna się walić i na nikogo nie mogę liczyć. Dochodzi do tego kaszel, który mi nie chce przejść i uczucie rozsypywania się. Nie bardzo chce mi się jutro iść do pracy, znowu wysłuchiwać kierownika i wykonywać za niego pracę.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz