2012/05/05

Wróciłam

Oj coś długo mnie tu nie było. Dużo się działo, było dobrze ale teraz zobaczyłam jedną rzecz i się zdołowałam, ale do tego wrócę później.

W poniedziałek ostatniego kwietnia spotkałam się na mieście z 'rodziną' czyli znajomymi powłóczyliśmy się trochę i wylądowaliśmy u jednego w O. gdzie siedziałam do 19. Miło spędziłam czas. Nie robiliśmy niczego ważnego, tylko wygłupialiśmy się a i tak było dobrze.
 We wtorek pierwszego maja pojechałam do P. z Panem A. M. i A. na cały dzień. Był tam jakiś festyn. Od 11 do 19 siedziałam i nie miałam co ze sobą zrobić. Ale nie był to stracony dzień bo był tam też on. Chociaż wydaje mi się, że się średnio bawił. Nie zmuszałam. Zauważyłam też, że ma fioła na punkcie czystych szyb w aucie, ciekawe.

A w środę po wielu rozmyślaniach pojechałam do B. gdzie mieliśmy ja i S. Z. i M. siedzieć do niedzieli. Jak widać zwinęłam się wcześniej i może źle zrobiłam, może jednak powinnam tam zostać. Wyjazd był o 10:30 a na miejscu byliśmy o 16:40, trzema busikami trzeba było jechać żeby się tam dostać. Pierwsze co to poszliśmy na lody tradycyjnie robione, bardzo dobre. Potem zakupy w drogim sklepie i nad rzeczkę. Było zabawnie i ciekawie. Temat do rozmów też był, obgadywanie naszej grupowej pary, która już wszystkich wnerwia swoim zachowaniem. Bo na prawdę przesadzają. Wieczorem oglądaliśmy film i spać. W czwartek były sklepy pozamykane z powodu święta, można było tylko kupić lody. Włóczyliśmy się przy rzeczce potem poszliśmy do pizzerii na obiado-kolację. Nie było potem co robić, gdy nagle olśniło nasz, że przecież za pizzerią jest stacja benzynowa i tam na pewno będzie otwarte. Wszystko było w porządku do czasu gdy M. nie zaczął się ciepać że my z S. chcemy piwo jakby bał się że całą wieś zniszczymy. Pokazał swój brak zaufania do nas i zrobiło się nieciekawie. Wróciłyśmy do domu ale ie wszedłyśmy tylko siadłyśny na ławeczce, po 30 minutach jak przyszli Z. i M. wypiliśmy herbatę na rynku i poszliśmy spać. W piątek pogoda się popsuła i siedzieliśmy cały dzień w domu. Od 11 oglądaliśmy Władcę Pierścieni, wszystkie trzy części, rozszerzone wersje. Z małymi przerwami na obiad skończyliśmy o 11 w nocy. Potem ja i S. się spakowałyśmy. Dzisiaj o 5:30 pobudka i na busik o 6:45 poszłyśmy. W domu byłam o 13:40.
Nie chciałam wracać w niedzielę bo byłabym w domu może o 22 lub później a w poniedziałek do roboty i potem na grilla. Wypadałoby trochę odpocząć.

W sumie wydałam 120 zł.

A zdołowała mnie S. dodając zdjęcia na fb oznaczając wszystkich tylko nie mnie, to tak jakby mnie tam z nimi nie było, niby nic ale mnie to zabolało.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz