2012/10/10

Co było wczoraj a co jest dzisiaj

Cały wczorajszy wyjazd był porażką. W drodze do Poznania przez całe 6 godzin czytałam książkę, sama się zdziwiłam jak nie chciało mi się spać. Na targach pełno głupich ludzi, którzy nie patrzyli jak chodzą i do tego musiałam nosić folderki, wizytówki i inne pierdoły bo kierownikowi się nie chciało. Dobrze, że zabrałam ze sobą jakąś większą torbę na te wszystkie materiały bo inaczej musiałabym je nosić w rękach. Tak się kierownikowi spieszyło, że potem musieliśmy czekać 2 godziny w KFC na pociąg, myślałam, ze zwariuję. A podróż powrotna to całkowita katastrofa. W połowie drogi skończyła mi się książka, która miała tylko 750 stron. Chciałam posłuchać muzyki, ale grała za cicho, prawie nic nie słyszałam a potem komórka mi się rozładowała. Przez ostatnie trzy godziny podróży siedziałam i próbowałam zasnąć. Też się nie dało. Już byłam blisko wyskoczenia z pociągu. Za nic w świecie nie wytargają mnie na następne takie targi. Nie ma takiej opcji.
Co ciekawe wczoraj nie czułam głodu. Przez cały dzień zjadłam trzy małe bułeczki i wypiłam jogurt.

Dzisiaj czuję się cała połamana. W firmie jeszcze nie wpadli na pomysł, żeby zacząć ogrzewać biuro chociaż jest osiem stopni. Jak tak dalej pójdzie to w przyszłym tygodniu będę chora.





To doskonale opisuje cały wczorajszy dzień i początek dzisiejszego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz