2012/10/19

Ten dzień cz II

Było dobrze, BYŁO. W domu zrobiłam sobie małą kuracje dla włosów. Szampon z rzepy i dwie odżywki + maseczka na 20 minut. Włosy są lepsze, ale tylko zarz przy skórze, reszta dalej jest sianem. Do momentu przyjścia matki jakoś się trzymałam, potem było mi już wszystko obojętne. Nie mogła sobie darować jednego dnia. Potem się tylko psuło. Jakoś ludzie zaczęli mi w jednym momencie wysyłać życzenia na telefon czy fb, ciekawe kto się komu wygadał a kto komu przypomniał bo wątpię żeby wszystkim  się przypomniało o jednej godzinie. Po japońskim mieliśmy siedzieć jak najdłużej ale A się zwinął po 20 a reszta o 21. Reszta czyli cztery osoby, a miało być więcej. Oczywiście wszystko poszło się ... Parę osób całkowicie mi zjebało resztko dobrego samopoczucia. Dzień zaczęłam z bólem i z bólem też kończę. Tym razem to ząb nie daje mi spokoju, zwariować można.

Przejdę teraz do milszych rzeczy. Najlepszym prezentem okazała się figurka kota od M, skromne ale to było coś przemyślane. Drugą miłą rzeczą dzisiaj była yukata na japońskim. Miałam okazję przymierzyć a potem ubrać parę osób. Sensei się zdziwiła, że sama potrafię ubrać i potem poskładać yukatę. Prawda jest taka, że nawet w największych ciemnościach byłabym w stanie to wykonać. W sumie jest to jedyna rzecz która mi dobrze wychodzi.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz