2012/04/07

Przyjaciel

Jest wiele rzeczy, które mnie przerażają. Może dlatego, ze nigdy nie miałam okazji ich dobrze poznać. Jedną z tych rzeczy jest prawdziwa przyjaźń. Na prawdę nie wiem jak to jest mieć prawdziwego przyjaciela. Do tej pory zawsze cierpiałam przez fałszywość ludzi. Większość moich przyjaciół odkąd pamiętam po prostu znikała, odchodzili. Wszyscy rozwijali się i zawsze kończyło się tym, że mnie zostawiali. Przez to mam teraz małe problemy z nawiązywaniem kontaktów.
Czasami potrafię podejść do nieznanej mi osoby i zacząć normalnie z nią rozmawiać, a czasami jestem niewidzialna. Słabo zapadam ludziom w pamięci. Prawda jest taka, że zaczynają mnie kojarzyć dopiero po 7-8 spotkaniu. A to i tak nie jest jeszcze to.
W podstawówce poznałam dziewczynę, była moją pierwszą przyjaciółką, razem robiłyśmy dziwne głupstwa. Teraz przechodząc ulica ona nawet mnie nie widzi. Stałyśmy się obce. Ale nie ma się czego dziwić jak się okazało wiele przede mną ukrywała. Jak tak teraz o tym myślę to chyba nigdy nie myślała o mnie jak o przyjaciółce.
Potem poznałam S., dziewczynę od której wszystko się zaczęło psuć. Byłam szczera z nią a ona mi odpłaciła tym, że mój największy sekret wypaplała całej szkole. Chciałam przestać istnieć.
Z czasem o wszystkim człowiek zapomina, ale nie ja. Pamiętam wszystko. Chociaż teraz nie mam już ochoty jej przyłożyć w twarz, krzesłem. Dla mnie stała się szarym człowieczkiem, którego można minąć na ulicy.
Ale to co mi zrobiła boli nadal.
Przetrwałam te dwa lata gimnazjum dzięki dziewczynie kochającej tak samo jak ja koty. D. była tym czym ja chciałam być i rozumiałyśmy się bez słów. Ale z nią też nie wyszło. Reszta dziewczyn z klasy przeciągnęły ją na swoją stronę, różowych plastików. Zaczęłam zauważyć, że źle się działo między nami, ale chciałam dać jej czas. Potem usłyszałam, że naśladuję jej styl ubierania się, chociaż to ja miałam niektóre rzeczy przed nią. Ostatni raz z nie rozmawiałam to było na zakończeniu z gimnazjum. Standardowa formułka, jak z resztą klasy.
W liceum trafiłam do klasy ze starą znajomą z podstawówki, to dzięki niej się trochę zmieniłam i po roku klasa mnie zaakceptowała. Niektóre osoby stwierdziły nawet, że jestem do strawienia.
Ale to nie zmienia faktu, że się odizolowałam. Nie ufałam nikomu. Trzy lata zleciały i po maturze straciłam kontakt z ludźmi.
Pisałam SMS-y z jedną dziewczyną, teraz po tylu latach spotykamy się nadal, co pół roku, albo i rzadziej ale zawsze to jakaś odskocznia od tego co mam na co dzień.
Nie poszłam na studia, zrobiłam dwa bardzo różne kierunki na studium i znalazłam pracę. Niby wszystko w porządku, ale...Czuję pustkę, może dlatego, że nigdy nie potrafiłam stworzyć pożądanego związku.
Po ukończeniu liceum zaczęłam chodzić na zajęcia z języka japońskiego. Poznałam ciekawych ludzi. Z niektórymi nadal mam kontakt jako taki. Po paru latach przyszła nowa grupka, zżyliśmy się, teraz jest nas 15 osób w grupie, można by powiedzieć, że jesteśmy jak rodzina.
Po tylu latach zaczęłam się otwierać do ludzi, mówić coraz więcej o sobie i... znowu się załamałam.
Parę osób wbiło ni nóż w plecy. Już wiem jak się czół Cezar, gdy Brutus go zdradził. Powiedziałam trzem laskom z grupy coś i poprosiłam o milczenie, to było w styczniu. Stopniowo mówiłam pozostałym dziewczynom. Ale nie miały o tym nikomu nie mówić. To była osobista sprawa. Parę dni temu dowiedziałam się, że wszyci faceci z grupy już o tym wiedzą od dawna. I to był dla mnie koniec. Wściekłam się, użyłam może o parę wulgarnych słów za dużo, ale żadna się nie przyznała.
Podpytałam się 'siostry' bo to ona mi powiedziała prawdę. Wygadała się osoba, która najbardziej zapierała oraz osoba, którą przestałam podejrzewać, bo nie myślałam, że będąc tak głupią wygada się, chociaż tyle rzeczy już jej mówiłam i nie było problemu. Po prostu na jakiejś imprezie, kiedy mnie nie było zaczęły mnie obgadywać przy wszystkich. A trzecia dziewczyna też się wygadała, twierdzi, że przy tym byłam, ale mylą jej się dni. Całkowicie straciłam do nich zaufanie. Boję się, ze jeżeli powiem im coś to za chwilę będą wszyscy o tym wiedzieć. Myślałam, że w końcu znalazłam prawdziwe przyjaciółki, ale się myliłam, znowu. Nie wiem czy będę w stanie przebywać z nimi w jednym pomieszczenu i patrzeć im w oczy jak dawniej, czy będę mogła się z nimi śmiać jak kiedyś. A teraz maja pretensję, ze napisałam na fb, że nie przyjadę na następną imprezę, bo potrzebuję trochę czasu, zeby poukładać sobie życie. Wielka afera, dlaczego nie racze się pojawić a same nie chadza na imprezy grupy. Uważają, że znowu mam swoje humorki. Pomimo tego, że jestem jedną z dwóch najstarszych osób w grupę to nikt mnie nie słucha. Nawet nie zauważyliby mojego zniknięcia, mój brak by im nie przeszkadzał w świetnej zabawie. Zaczynam się przy nich dusić.
Potrzebuję zmian, oraz osoby, która była by w stanie wytłumaczyć na czym polega przyjaźń, bo najwyraźniej nie wiem. Odizolowałam się od wszystkich, przywykłam do bycia samą. Jedyne co potrzebuje to muzyka i słuchawki na uszach a ból można zignorować











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz