Wczoraj dowiedziałam się, że jedna znajoma planuje u siebie oglądanie spadających gwiazd. Chciała także obgadać sprawę wspólnego mieszkania. Wszystko fajnie gdyby nie jeden szczegół. To ma być z niedzieli na poniedziałek. Nie pomyślała, że pracuję. Stwierdziła, że mogę do pracy pojechać z samego rana. Tak i o godzinie 10 rano padnąć przed biurkiem ze zmęczenia. Nie chciałam się z nią kłócić. I tak nie pojadę. Aż zdziwiło mnie, że przypomniała sobie, że też mam z nimi mieszkać. I o czym miałabym rozmawiać, prawie wszystko ustaliły beze mnie. Jak tak dalej pójdzie prędzej wygram na loterii niż a nimi zamieszkam.
Dobre pytanie. Już nie potrafię zliczyć ile razy tak było.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz